Mamy jako ludzie pewien zasób, który bywa przekleństwem. Znakomicie pisze o tym jeden z ważnych autorytetów psychologicznych Stephen R. Covey.
„Jestem Twoim nieodłącznym towarzyszem. Jestem twoim największym pomocnikiem albo najcięższym brzemieniem. Popycham cię naprzód albo ciągnę do porażki. Jestem do twojej dyspozycji. Połowę rzeczy, które robisz, mógłbyś równie dobrze przekazać mnie, a ja będę w stanie robić je szybko, właściwie.
Łatwo się mną kieruje – musisz być po prostu niewzruszony. Pokaż mi dokładnie, jak mam coś zrobić, a po kilku lekcjach będę robił to automatycznie. Jestem sługą wszystkich wybitnych ludzi; ale niestety i wszystkich nieudaczników. Ci, którzy są nieudacznikami, są tacy przeze mnie. Nie jestem maszyną, chociaż pracuję z dokładnością maszyny i inteligencją istoty ludzkiej. Możesz dzięki mnie zyskać i stracić – dla mnie to bez różnicy.
Wyszkol mnie, bądź wobec mnie stanowczy, a złożę świat u twoich stóp.
Pobłażaj mi, a cię zniszczę.
Kim jestem?
Jestem nawykiem.”
Stephen R. Covey „8 nawyk – od efektywności do wielkości i odkrycia własnego głosu.
Nawyk to nabyte (wyuczone) zachowanie, którym w automatyczny, pozaświadomy, spontaniczny sposób reagujemy w jakiejś sytuacji. Nawykiem nie są reakcje instynktowne – błyskawicznie uskakujemy przed lecącym w naszą stronę kamieniem, krew w nas żywiej krąży na widok osobnika płci przeciwnej itp. Jednak mówienie grzecznym, sygnalizującym przyjazne nastawienie głosem „dzień dobry” jest typowym nawykiem, który rodzice starają się wpoić dziecku. To miłe sercu zachowanie zaliczane jest do dobrego wychowania. Paskudnym z kolei nawykiem jest rzucana przez nastolatka agresywnym tonem zaczepka wobec obcej, spokojnie sobie idącej osoby, dzięki czemu ma on nadzieję zaskarbić sobie względy rechoczącej grupki rówieśników.
Każdy z nas ma masę mniej lub bardziej utrwalonych nawyków. Dzięki konstruktywnym możemy pracować, porozumiewać się, budować relacje. Niestety nawyki destrukcyjne, a także autodestrukcyjne mogą niszczyć nasze zdrowie, życie rodzinne, pracę sens istnienia.
Ciekawą dziedziną są nawyki edukacyjne
Szkoła oparta jest na pewnym podstawowym, wydawałoby się oczywistym, założeniu. Starsi, mądrzejsi muszą przekazać wiedzę „mniej wiedzącym”. Było to skuteczne w czasach, kiedy całej wiedzy było tyle, co kot napłakał. Podobno mądrzy naukowcy wymyślili, że ilość bitów informacyjnych, które opanować musiał przeciętny człowiek średniowiecza obecnie mieści się w jednym tygodniku typu Newsweek. Bity te przyswajało się w rodzinie, ew. w trakcie przysposobienia do zawodu (chłopa albo króla). Masową szkołę zorganizowano już w nowożytnych czasach – pozwoliła ona na ujednolicanie społeczeństw coraz większych państw i przekazywanie solidnego pakietu informacyjnego. W swojej strukturze była ona także miejscem uczenia nawyków związanych z postawą posłuszeństwa – podstawowej cnoty w firmie kapitalistycznej. Kłopot w tym, że… świat się zmienił. Wiedzy na każdy możliwy temat jest tyle, że nie ma najmniejszych szans jej w jakikolwiek sposób opanować. Na w erze googla wiruje ona w przestrzeni wirtualnej i można ją mieć na skinienie ręki. Cenione jest zaangażowanie, kreatywność, zdolność nieustannego uczenia się, umiejętność stale świeżego patrzenia na dziejącą się rzeczywistość.
W edukacji odbiciem tego procesu są metody aktywne, tworzenie przestrzeni do podmiotowego decydowania o procesie uczenia się, uzyskiwanie synergii w grupie uczącej się. Trenerzy, nowocześni nauczyciele, tutorzy, coachowie, mentorzy, doradcy – wszyscy uczymy się nowych nawyków edukacyjnych. Chcemy umieć spontanicznie koncentrować uwagę na kliencie i słuchać go całym sobą (a nie zastanawiać się, jak patrzeć, co zrobić z rękami i czy to dobry moment na zadanie pytania). Chcemy w komunikacji stosować w naturalny, a nie sztuczny sposób komunikat JA, świadczący o szacunku do drugiej osoby i gotowości do otwartości na argumenty. Chcemy umieć w naturalny sposób dostroić nasze neurony lustrzane i złapać emocjonalny kontakt z osobą, którą mamy wspierać w uczeniu się. I nie odpowiadać agresją na agresję, tylko „stanowczo i bez lęku” przedstawić swoje zdanie. To wszystko to są nowe nawyki edukacyjne, pozwalające w naturalny, autentyczny sposób budować sytuacje edukacyjną, w której ludzie odkrywają swoją ciekawość, przekraczają wewnętrzne ograniczenia. W której czerpią satysfakcję z własnej, wolnej aktywności realizującej się czasem w radości i śmiechu, a czasem w bólu i niepokoju.
Ale… lubilibyśmy objaśnić maluczkim, na czym ten świat polega. Lubimy podminować, „pogwiazdować”, pokazać niesfornym miejsce w szeregu. Opisujemy lekcję, szkolenie jako warsztat, ale w rzeczywistości nie zmieniamy paradygmatu, chcemy „przekazać wiedzę”, nauczyć, przymusić do „opanowania materiału” ozdabiając to scenkami, prezentacjami, pozornym dialogiem…
Moja córka od najmłodszych lat nasiąkała różnymi klimatami warsztatowymi. Któregoś dnia, w pierwszych latach szkoły podstawowej, przyszła do jej klasy młoda dama i oznajmiła, że dzisiaj na lekcji będzie… warsztat! Poprowadziła zajęcia i zgodnie z jednym z nawyków warsztatowych zapytała na koniec małych uczestników, jak im się podobało. Córeczka z wrodzoną sobie szczerością odparła, że zajęcia były miłe ale to nie był warsztat. Jak to? – spytała nieco zaskoczona Pani. Na warsztacie – odparła niczym nie zrażona córeczka – dzieci siedzą tak, że widzą siebie nawzajem i Pani, która prowadzi, mówi mniej niż dzieci!.
To kwintesencja nowego paradygmatu edukacyjnego. Trzeba stworzyć sytuację, w której uczestnicy dostrzegają się nawzajem i są aktywni. Wszystko wskazuje, że Pani prowadząca uległa starym nawykom edukacyjnym i mówiła, mówiła, mówiła…
Zacząłem od Covey’a, to może też jego słowami zakończę.
„W dzisiejszym świecie wysoka skuteczność – na poziomie jednostki i organizacji – nie jest już kwestią wyboru, to cena wejścia do gry. Ale przetrwanie, prosperowanie, wprowadzanie innowacji, doskonalenie i przewodzenie w tej nowej rzeczywistości będą wymagały od nas, byśmy budowali dalej j wykroczyli poza skuteczność. Wezwaniem i potrzebą nowej epoki jest wielkość – spełnienie, pełna pasji optymalizacja i znaczący wkład. Należą one do innej sfery, do innego wymiaru. Różnią się jakością, tak jak znaczenie różni się jakościowo, a nie tylko stopniem, od sukcesu. Sięgnięcie wyżyn ludzkiego geniuszu i motywacji – co możemy nazwać głosem – wymaga nowego sposobu myślenia, nowego zestawu umiejętności, nowego zasobu narzędzi… nowego nawyku.
Ósmy nawyk zatem to nie jedynie dodanie do poprzednich siedmiu kolejnego, o którym jakoś zapomniano. Jest to zrozumienie i zaprzężenie potęgi trzeciego wymiaru do siedmiu nawyków, które odpowiadają na główne wyzwanie Epoki Pracownika Opierającego się na Wiedzy. Tym ósmym nawykiem jest odkrycie własnego głosu i zainspirowanie innych ludzi, by odkryli swój głos„.
Stephen R. Covey „8 nawyk – od efektywności do wielkości i odkrycia własnego głosu.
I wtedy można nawet robić wykłady. Tylko swoim, głębokim głosem i pomagając innym w odkrywaniu ich głosu.
0 komentarzy