Dlaczego wstępujemy na ścieżkę rozwoju? Motywacje są rożne, choć zazwyczaj zmierzają w tym samym kierunku – chęci poprawy jakości życia. Dla jednych impulsem będzie poczucie stagnacji i potrzeba zmiany. Dla innych poszukiwanie czegoś nowego, świeżego, co da im napęd do działania, przegoni nudę i sprawi, że znów z zapałem i błyskiem w oczach podejdą do starych zadań. Tych samych, ale inaczej, bo sami będą już inni. Jest jeszcze pragnienie zgłębienia siebie, odkrycia „to jak ja właściwie mam, jaki jestem?” i na ogół nie z czystej ciekawości, ale po to, żeby tę wiedzę jakoś spożytkować, by żyć bardziej świadomie i pełniej, czasem po prostu lżej. Ale by tak się stało najpierw czeka nas proces, a ten niczym u Kafki bywa trudny, zagmatwany i frustrujący. A o tym jak to naprawdę wygląda przeczytacie w tekście Moniki Kozłowskiej „W krainie nawyków i potencjałów 9 x Ja”.
Nic nie jest takie, jakie się wydaje…
Pamiętacie Alicję, która w pogoni za Białym Królikiem wpadła do króliczej nory? Oniryczny świat, jaki tam zastała możemy potraktować jako metaforę naszego świata wewnętrznego, który niby podobny do tego na zewnątrz, niby dobrze znany, w rzeczywistości okazuje się być pełen sprzeczności, nielogiczny, czasem straszny, czasem śmieszny i na ogół dziwaczny. Podobne odczucia towarzyszą uczestnikom przystępującym do zgłębiana siebie w trakcie kursu „9xJA. Konstelacje nawyków i potencjałów”. Nie jest to bowiem zwykły kurs. Tu nic jest takie, jakie się wydaje. Na początku poznajemy model: jest 9 podstawowych typów osobowości, każdy występuje w 3 stanach (niskim, średnim i wysokim), co znajduje odzwierciedlenie na poziomie zachowań danego typu. Wiadomo – inaczej będzie zachowywał się ktoś, kto jest aktualnie w dobrej, czy przeciętnej formie, inaczej w kryzysie. Nawykowo sięgnie po inne spektrum zachowań działając pod presją, z lęku, „jadąc na oparach”, a z innych skorzysta mając dostęp do swoich zasobów, czas na zastanowienie, kontakt ze sobą i świadomość „jak mam”. Problem pojawia się w momencie, kiedy próbujemy sobie odpowiedzieć na pytanie: „to jak ja właściwie mam?”. Czy kiedy zachowuję się w danej sytuacji w określony sposób, to działam z nawyku, bo tak jest mi łatwiej i kosztuje mnie to na krótką metę mniej energii, czy może jednak inne zachowanie byłoby dla mnie lepsze? Co mnie motywuje? Czy jeśli perfekcyjnie ogarniam swoją przestrzeń i dowożę zadania, to robię to z lęku przed porażką, potencjalnym zagrożeniem, żeby ustrzec się od niechcianych konsekwencji moich niedopatrzeń, czy dlatego, że potrzeba ładu, porządku i piękna są dla mnie wartością (uświadomioną lub nie) i napędza mnie wysoko ustawiona wewnętrznie poprzeczka (tj. wysoki standard)? W pierwszej warstwie mamy model zachowań, ale im dalej w głąb króliczej nory, poziomów pojawia się więcej. Jaka jest dominująca emocja, która towarzyszy mi w życiu? Czy jestem typem czującym, myślącym, czy działającym? A co jeśli wydaje mi się, że czuję, ale cały czas działam i w dodatku wciąż o tym myślę? To czuję czy myślę? I jakim jestem typem?!
„Który typ tak ma?”
To pytanie, które w trakcie kursu pada chyba najczęściej. Pokusa osadzenia się w jakimś typie jest bardzo silna, zwłaszcza na początku. Przyglądamy się charakterystykom, próbujemy jakoś do nich dopasować. Zbieramy kawałki z różnych poziomów i próbujemy ułożyć te puzzle, które nijak do siebie nie pasują, bo jak już odnajdziemy się w zachowaniach, to nie zgadzają się nam modalności albo wątpliwość wzbudzają emocje tła (czy też motywacje lub wartości – wedle uznania). Skoro jestem taka, to nie mogę być jednocześnie inna, jeśli jestem tu, to nie mogę również być tam. I nagle okazuje się, że chcąc dopasować się do modelu, muszę wybierać czy przyciąć rączki, czy skrócić nóżki (nota bene Królowa Kier nie miała tych wątpliwości, każąc wszystkim od razu ścinać głowy – dobrze, że to jednak tylko kurs, a nie Kraina Czarów, choć Alicja musiała czuć się podobnie). Czemu więc próbujemy wpasować się w ramki, które są dla nas przyciasne? Bo kusi nas obietnica prostej drogi do siebie, swoistej instrukcji obsługi. Skoro jestem takim typem, a ten typ tak ma, że służy mu to, a nie służy tamto, to przecież gotowa recepta na szczęście – nic, tylko się określić w numerze od 1 do 9 i wcielać w życie wskazówki z typologii. Tylko, że jeśli błędnie wytypujemy numerek, w dalszym ciągu będziemy żyć w iluzji na swój temat, jakby nie swoim życiem, a w każdym razie obok swojego prawdziwego potencjału. Dlatego to nie pytanie „który typ tak ma?”, a „jak ja mam?” jest tutaj najważniejsze i najtrudniejsze zarazem.
Nie ma dróg na skróty
Na pytanie „jaki/jaka jestem?”, „jak mam?” nie odpowie nam nikt oprócz nas samych. Trenerzy i grupa mogą nas wesprzeć, dzieląc się spostrzeżeniami, jak nas odbierają, podsuwając czasem coś, czego nie widzimy, bo stoimy zbyt blisko, a potrzeba szerszej perspektywy, pewnego oddalenia, żeby móc to objąć. Nikt jednak nie da nam gotowych recept i nie przejdzie tej drogi za nas. Proces poznawania siebie i nabywania samoświadomości wymaga otwartości, wytrwałości i odwagi. Czasem wciskania się w ciasne zakamarki i mierzenia z niewygodnymi odpowiedziami, czasem gotowości na przyjęcie rzeczywistości innej, niż ta oswojona, dobrze nam znana. Ale kiedy już wyjdziemy z króliczej nory, bogatsi o przeżycia i spotkania z dziwami, jakich tam doświadczyliśmy, czeka na nas nagroda w postaci szerszego wachlarza zachowań i możliwości wyboru, bo wtedy już wiemy „jak mamy” i że w ogóle możemy wybierać.
0 komentarzy