Równowaga emocjonalna w konflikcie

Zapraszamy do wysłuchania podcastu Grupy TROP, którego gospodarzem jest tym razem Przemek Kluge.

„Bardzo zachęcam do przyglądania się swoim nawykom, nie dlatego żeby je zmieniać albo wzmacniać, ale po prostu, żeby wiedzieć, że je mamy.”- to tylko jedna z myśli, przy której warto się zatrzymać. A cała rozmowa, mamy nadzieję, pomoże popatrzeć inaczej na konflikt i na to, co można zrobić w jego obliczu.

Transkrypcja podcastu

Dzień dobry. To jest podcast Grupy TROP, przy mikrofonie Przemek Kluge. Tematem podcastu jest równowaga emocjonalna w konflikcie, w ramach naszego tematu miesiąca, jakim jest właśnie równowaga. Równowaga emocjonalna może być rozważana w wielu różnych wymiarach, ale ja chcę powiedzieć o dwóch, które są w moim przekonaniu są dobrą podstawą do kilkunastominutowego podcastu.  

Pierwszy wymiar równowagi to coś w rodzaju stabilności. Natura emocji jest taka, że one generują dość silne impulsy, które skłaniają nas do pewnych działań. Każdy, kto pod wpływem emocji miał ochotę stukać palcami w stół, głośno mówić, krzyknąć albo przebierać nogami mimo siedzenia, to wie o czym mówię. To są takie stany, w których nasze ciało chce coś robić. Chcemy szybko zadziałać, szybko podejmować decyzję. To są właśnie takie impulsy związane z naturą emocji, które mają dużo bliższy związek z ciałem niż nasza kora mózgowa. Kiedy je odczuwamy, „domagają” się od nas pewnego aktywnego, sprawnego, szybkiego działania. Trochę inaczej jest ze smutkiem, bo tam raczej nas skłania do tego, żeby się odciąć, schować, często przynajmniej tak bywa. I ta stabilność może być rozumiana jako pewna zdolność nie tyle co do nieodczuwania tych impulsów, bo to jest marzenie ściętej głowy – nie da się ich nie odczuwać, tylko raczej do rozpoznawania, że są, dawania sobie szansy, żeby poczuć te emocje, żeby ich intensywność nieco spadła. Emocje mają taką cechę, że nie są długotrwałe, zwykle mijają, ta intensywność się zmniejsza i to daje szansę, żeby tą korą mózgową zadziałać. Zobaczyć, na czym mi w tej sytuacji zależy, co jest najbardziej adekwatnym zachowaniem i wtedy działać, wtedy podejmować decyzję. Ale też uświadomić sobie, co ta emocja nam właściwie mówi o sytuacji i o nas samych. I to jest pierwszy wymiar, czyli pewnego rodzaju stabilność, rodzaj unikania impulsywności. A drugi wymiar równowagi jest chyba trochę bardziej skomplikowany, ale być może ważniejszy dla naszego myślenia o emocjach. Chodzi o pewien rodzaj pełni. Proces socjalizacji, to czego uczyli nas rodzice, to czego nas nauczyły nasze doświadczenia związane z przebywaniem wśród ludzi, w relacjach często doprowadzają do tego, że mamy trudność z uświadomieniem sobie i przyznaniem, że coś czujemy. Różni ludzie mają różnie, są interpretacje trochę genderowe, na przykład takie, że socjalizacja kobiet skłania je do pewnej większej kontroli nad złością niż mężczyzn, a socjalizacja mężczyzn skłania ich do większej kontroli nad smutkiem. A jak ja mówię o większej kontroli, to mam na myśli niestety często rodzaj wypierania. Próby doprowadzenia do tego, żeby nie czuć tego, co się czuje, a przynajmniej nie podejmowania w związku z tym żadnych działań, a nawet pewnej złości na siebie, że ja to odczuwam. Owa równowaga w odczuwaniu emocji w sytuacji konfliktowej, ale właściwie w każdej innej sytuacji również jest rodzajem dopuszczenia tych wszystkich emocji, które w nas się pojawiają. Zdrowi ludzie na ogół przeżywają wszystkie emocje, w różnych okolicznościach. To jest pewna zasada, którą warto mieć w głowie. To nie jest tak, że ja się nigdy nie smucę, nie złoszczę, nie boję, a nie może też tak być, że nigdy nie odczuwam radości. Jeżeli tego nie ma w moim spektrum przeżywania, to prawdopodobnie coś z tym zrobiłem albo coś z tym zrobiło moje otoczeni. I to jest ta równowaga.  

Zachowanie równowagi w konflikcie rzeczywiście jest trochę oksymoronem, ponieważ istota konfliktu polega na tym, że on pobudza do przeżywania wielu rozmaitych, czasami sprzecznych emocji o dużej intensywności. Ale jego istota nie tkwi w emocjach, tylko w pewnej różnicy interesów, pewnej różnicy w postrzeganiu rzeczywistości. Emocje są raczej wypadkową pewnych czynników, które się w tej sytuacji pojawiają i równowaga emocjonalna w konflikcie to jest coś, co proponuje rozumieć właśnie tak jak na początku powiedziałem – czyli z jednej strony jakiś rodzaj stabilności, czyli dbania o to, by impulsy, które emocje nam odpowiadają, generują i zmuszają nas do jakiegoś działania nie były jedynymi czynnikami, która na te działanie wpływają. Żebyśmy pozwolili też sobie na to, żeby naszą sytuację obejrzeć też tym umysłem racjonalnym bym powiedział. Nie chcę przeciwstawiać emocji umysłowi racjonalnemu, chce powiedzieć tylko tyle, że te emocje, które przeżywamy mają dość ograniczony repertuar tych impulsów. Można powiedzieć, że radość skłania nas do bycia z innymi, smutek skłania nas do tego, żeby od innych się odciąć, uciec, zamknąć, wypłakać, pozagłębiać się w tych doświadczeniach, które przeżywamy. Złość skłania do walki, a strach skłania do tego, żeby się ukryć albo uciec. Przyznacie państwo, że jest to repertuar dość ograniczony i stosunkowo mało dopasowany do wymagań współczesności. Na dodatek jeszcze, reakcje emocjonalna są reakcjami takimi dosyć bym powiedział uproszczonymi, to znaczy zgeneralizowanymi. Rzadko kiedy emocje odnoszą się do jakiejś subtelności sytuacji. Kiedy na przykład jesteśmy w pracy i spodziewamy się trochę przerażającej wizyty jakiegoś przełożonego albo ważnej osoby, która będzie chciała od nas coś, czego nie będziemy mogli dać, to strach może nam na przykład podpowiedzieć działanie polegające na nieprzyjściu do pracy, co może być strategią w tym momencie dość mało efektywną. Dużo lepszą byłoby rozważenie, co ja mogę w tej sytuacji zrobić. No, to taki przykład, ale kiedy posługuje się przykładami, to się trochę niepokoje, że mogą państwo zrozumieć, że mam emocje za coś bezrozumnego. Coś, co czyni a nas takie podmioty, które nie kontrolują swojego zachowania. Tak zupełnie nie jest, bo gdyby państwo mieli sobie wyobrazić świat, w którymś nie przeżywalibyście którejś emocji, to pewnie ten świat sporo by stracił. Bo nie czując strachu możemy bardzo ryzykować, wchodzić w sytuację, które mogą doprowadzić do rozmaitych zagrożeń. Nie czując złości, możemy pozwolić na to, żeby inni ludzie nas wykorzystywali. Nie dopuszczając smutku, możemy nigdy nie przeżyć żałoby, nigdy nie przeżyć takiego momentu zaakceptowania straty, której nie możemy odzyskać. Zatem te emocje są bardzo ważnymi sygnałami dotyczącymi tego, czego potrzebujemy. Są z potrzebami dość ściśle związane. Nie namawiam państwa do tego, żeby traktować emocje jako jakąś zwierzęcą część siebie, chociaż trochę ona taka jest i przez to próbować ją wyeliminować, bo mam wrażenie, że stąd się bierze wiele problemów we współczesnym świecie. Też w sytuacjach konfliktowych. Kiedy próbujemy być tacy bardzo racjonalni i nie słuchać tego, co tam gdzieś w brzuchu, w klatce, w palcach się pojawia, bo w taki sposób się przejawiają emocje. 

Zatem warto myśleć o emocjach jako o ważnych sygnałach, tylko takich bym powiedział przeskalowanych, doprowadzających czasami do pewnych ryzykownych zachowań, a z drugiej strony niezauważenie ich może nas pozbawić motywacji do ważnego działania, które w tej sytuacji będzie dla nas użyteczne. Te dyrektywy płynące z emocji również bardzo wyraźnie uaktywniają się w sytuacji konfliktowej. To, co wydaje mi się takim praktycznym wyobrażeniem sobie działania w sytuacji konfliktowej to jest działanie polegające na tym, że w momencie jak się pojawia jakaś sytuacja, która wywołuje w nas intensywną emocję, na przykład złość, to nie jest dobrze próbować tego nie czuć, dobrze jest próbować sobie to uświadomić. Że czuję tę złość, znając siebie, wiem do czego nas ta złość pcha. Tutaj pojawia się ważny moment, bo nie tyle jesteśmy w stanie zarządzić naszymi emocjami, bo one są pierwotniejsze od mózgu, w związku z tym dosyć trudno aktem woli przestać je czuć, ale można zrobić różne rzeczy, które spowodują, że ta intensywność emocji nieco spadnie. W sytuacji, kiedy spadnie, mamy trochę miejsca na przyjrzenie się tej sytuacji, w której miejsca… w zasadzie czasu też można by było powiedzieć, kiedy możemy przyjrzeć się efektowi, który chcemy osiągnąć w tej konfliktowej sytuacji. Czy jesteśmy zainteresowani dalszym eskalowaniem konfliktu w relacji z jakąś drugą stroną czy też może jesteśmy zainteresowani szukaniem wyjścia, które będzie miało cechy kompromisu. Kiedy pozwolimy temu, co czujemy zmniejszyć swoją intensywność – ludzie mają różne sposoby, żeby tą intensywność sobie zmniejszać – dajemy miejsce, czas, żeby pomyśleć o co chodzi, pomyśleć o strategii, którą warto w takiej sytuacji podjąć. Jest to o tyle trudne, że często tego czasu nie mamy wiele, trudno tak się zawiesić po prostu i głęboko oddychać w trakcie rozmowy z osobą, z którą jesteśmy w konflikcie. Niemniej jednak warto coś zrobić, poprosić o ten czas, policzyć sobie w myślach do 10 – po prostu chodzi o czas, żeby te emocje opadły. To już daje szansę na bym powiedział bardziej racjonalną, a nie odruchową reakcję. 

To, co jeszcze chciałbym powiedzieć na koniec, to też fakt, że ta opowieść, którą tutaj wysnułem ignoruje wątek mocnych stron i zasobów. Bo każdy z nas ma te mocne strony i zasoby, część z nich jest związana z takimi dobrze sprawdzonymi przez nas strategiami działania, na przykład jedni mają skłonność do rywalizacji i wtedy osiągają większe rezultaty. Warto, żeby wiedzieli, że mają tę skłonność, ale nie warto, żeby za wszelką cenę ją okiełznywali, zamykali w kaganiec, mając za zwierzęcą agresję. Czasami jest to taka forma, która przynosi nam rezultaty dobre i jeżeli jesteśmy tylko w stanie zadbać o innych, żeby ich nie skrzywdzić w tej sytuacji, to może warto nie rezygnować z tej siły. Jeżeli ktoś potrafi kooperować, współpracować, namawiać do przyglądania się sprawie z różnych stron, samego siebie, ale też drugą stroną, to pewnie warto, żeby cierpliwie w tę stronę szedł. Jeżeli ma zdolność do tego, żeby zadawać mądre, przekonujące pytania, jeśli ma zdolność, żeby ta osoba nie czuła się atakowana, tylko raczej zapraszana do głębszej refleksji, to to jest pewnie siła tej osoby. Bardzo zachęcam do przyglądania się swoim nawykom, nie dlatego żeby je zmieniać albo wzmacniać, ale po prostu, żeby wiedzieć, że je mamy. Czasami szukać innych dróg niż te które jako pierwsze się nasuwają w sytuacji konfliktowej i sięgać repertuaru rozmaitych, innych zachować. Ale też pamiętać, że coś przynosi nam lepsze rezultaty, niż co innego. Dobrze sprawdzić, czy na pewno one są lepsze i za tym iść. Bardzo dziękuje, to był podcast Grupy TROP o równowadze emocjonalnej w konflikcie. Mówił do państwa Przemysław Kluge.  

0 komentarzy

Call Now Button