Dlaczego metody aktywne?
Szkolenie trenerów polega, z jednej strony, na uczeniu technik prezentacji oraz technik aktywizujących, a z drugiej, na pomocy w wyzwalaniu się z lęku dotyczącego potencjalnie dramatycznych skutków żywiołu uruchomionego poprzez stosowanie rzeczonych technik aktywizacji grupy. Zaktywizowana grupa może bowiem (w głębokim przekonaniu wielu adeptów): zniszczyć trenera moralnie, zbojkotować projekt szkoleniowy oraz spostponować i załamać psychicznie poszczególnych uczestników. W końcu jednak dochodzi do pytania: Dlaczego właściwie tak miałoby być? Po co ludzie poświęcający swój czas i, nieraz, pieniądze na uczestnictwo w szkoleniu, mieliby realizować taki obłędny cel jak wykończenie osoby, od której chcieliby się czegoś nauczyć?
Owszem, może się zdarzyć, że trener podpadnie ludziom w grupie arogancją, agresywnością albo faktem, że jego sposób bycia otwiera stare rany ze szkoły, kiedy np. zadaje pytanie typu:
– Jakie jest niebo nad Italią?
– Noo… Niebieskie?
– Nie.
– Przezroczyste?
– Nie. LAZUROWE!!!.
No cóż. Wówczas można tylko powiedzieć: Nie rób drugiemu, co Tobie niemiło… Sam sobie winien…
Najczęściej jednak za wyobrażeniami o apokalipsie na szkoleniu stoi nieznajomość zasad dynamiki grupy. Stosowanie metod aktywnych sprawia, że ludzie zaczynają ze sobą rozmawiać, poznawać się, czuć wspólnotę pewnych doświadczeń, a także różnice między sobą. Z masy bliżej niezidentyfikowanych uczestników szkolenia zaczynają wyłaniać się charaktery, potencjały, słabości. Rodzi się nowy byt: GRUPA! Jej życie rozwija się cyklicznie, ma swoje dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały i starość. Ma okresy burzy i naporu, kiedy działa, delikatnie mówiąc, dość bez sensu. Ale nie będzie dorosłym, kto nigdy się nie zbuntował…
Wiedza o naturalnych procesach rozwojowych grupy pozwala trenerowi lepiej rozumieć ludzi, których szkoli i siebie, bo on też podlega tym procesom. Dobitnie pokazuje, że nie wszystkie napięcia w grupie spowodowane są jego działaniami i nie cała jej wspaniałość jest jego zasługą. Jeśli uruchamia się proces grupowy – rolą trenera jest rozumieć go i wspierać konstruktywne metody rozwiązywania konfliktów. W nagrodę pojawi się efekt SYNERGII – i on, i pozostali uczestnicy poczują , jak dużo mogą i jak długą drogę przeszli.
Dlaczego w grupie prowadzonej metodami aktywnymi aktywność uczestników nie rozkłada się równomiernie przez cały czas trwania szkolenia? Dlaczego przyjemna grupa robi się nagle kłótliwa a ludzie nie umieją ze sobą współpracować? Dlaczego po etapie konfliktów członkowie grupy nie tylko „wracają do rozumu”, ale nawet działają znacznie efektywniej i bardziej kreatywnie niż poprzednio? A tak w ogóle, to po co się z tym wszystkim męczyć?!
A jednak się kręci – istota procesów zachodzących w grupie
„A jednak się kręci” – rzekł Ptolemeusz na łożu śmierci. Ruch i aktywność to przejawy życia. To również konieczny warunek dla efektywnego uczenia się. Dlaczego? Bo brak aktywności i ruchu to po prostu nuda i ścierpnięte pośladki. Zapał umiera. Człowiek, gdy działa angażuje w poznanie myślenie i emocje. Aktywność daje poczucie sprawstwa i autorstwa. Okazja do „przećwiczenia” i „zastosowania” ułatwia zintegrowanie nowej wiedzy i umiejętności z tym, co już posiadamy.
Fakt, że uczestnicy szkolenia są aktywni, komunikują się ze sobą oraz podejmują współpracę sprawia, że pomiędzy nimi zaczyna „iskrzyć”. Zaczynają się konfrontować, rywalizować ze sobą oraz wchodzić w różne role. Wraz z upływem czasu coraz dobitniej dostrzegają swoją zależność od innych oraz konieczność ciągłego precyzowania celów oraz zasad regulujących wzajemne stosunki. Te właśnie zjawiska opisujące proces powstawania tożsamości grupy oraz wchodzenia na coraz wyższe poziomy współpracy nazywane są procesem grupowym. Mają one naturę cykliczną a między poszczególnymi etapami mogą pojawić się chwilowe kryzysy. Ujmując to metaforycznie, proces grupowy to droga do efektywnej współpracy, w ramach której członkowie zespołu muszą zjeść beczkę soli i to najlepiej kilka razy.
Zachęta do aktywności to zaproszenie do efektywnego uczenia się. To równocześnie otwarcie drzwi dla procesu grupowego, który trzeba przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza. To nie łatwe, bo często wiąże się z lękiem, frustracją, kryzysem. Czy więc warto podejmować takie ryzyko? Tak i to z kilku powodów:
- Rozwój grupy wyznaczany jest przez kryzysy, a każdy z nich jest zamknięciem starego i otwarciem nowego etapu. Proces ten jest świadectwem zdrowego przystosowywania się do nowych warunków. Widać stare struktury i sposoby funkcjonowania nie są adekwatne i trzeba je zmienić. Pozytywne rozwiązanie kryzysu, czyli znalezienie nowych sposobów funkcjonowania – awansuje grupę na wyższy poziom rozwoju i współpracy (można to zacytować Machiavellego, który mawiał „Co mnie nie zabija, to mnie wzmacnia.”). Opór poprzedzający kryzys oraz związana z nim ostrożność i dystans wobec zmiany status quo, również świadczą o zdrowym instynkcie samozachowawczym i umiejętności krytycznej ocenie sytuacji. „W ciemno” idą jedynie maniacy lub ryzykanci.
- Ludzie ujawniają w swoim działaniu różne cechy, atuty oraz preferencje do zadań, w realizacji których dobrze się czują. W ten sposób klarują się role w grupie budujące jej strukturę. Pojawiają się liderzy, realizatorzy, ci, którzy pilnują zasad itp. Proces ten toczy się w ramach codziennej współpracy, jednak szczególnie uwidacznia się w kryzysie. Kryzys pozwala więc paradoksalnie zaistnieć członkom grupy z tym, co mają najlepsze.
- Impas w pracy zespołowej pozwala zweryfikować normy wzajemnego współżycia i współpracy. Skoro grupa wchodzi w kryzys, widać dotychczasowe zasady nie sprawdzają się w nowej sytuacji i czas na ich zmodyfikowanie.
- Odruch buntu i odrzucenia „nowego” charakterystyczny dla etapów kryzysowych w życiu grupy paradoksalnie sprzyja zaakceptowaniu nadchodzących zmian. Często bywa tak, że z mety odrzucamy jakąś propozycję, by po niedługim czasie ją przyjąć. Jest to już jednak w naszym przeżywaniu osobisty wybór, a nie dyrektywa lub zewnętrzny przymus. To odruch buntu i możliwość odrzucenia daje nam poczucie wolnego wyboru.
- Rozwijający się proces grupowy pozwala na osiągnięcie efektu synergii. Synergia jest zjawiskiem właściwym dla dobrze współpracującej grupy. Polega na tym, że jej rzeczywista efektywność (np. szybkość uczenia się i jakość znajdowanych przez nią rozwiązań) jest znacznie wyższa niż suma wkładów jej członków. Widać to wyraźnie w pracy grup twórczych.
Jak przejawia się dynamika grupy
W rozwoju zespołu daje się zauważyć pewne fazy. Początek współpracy zespołowej charakteryzuje się daleko posuniętą ostrożnością we wzajemnych kontaktach. Nie wiemy, czego po kim możemy się spodziewać i na ile możemy sobie pozwolić. Ludzie uważnie przyglądają się sobie wzajemnie, a w relacjach powszechnie panuje kurtuazja i dobre wychowanie. Grupa koncentruje się na tym co wspólne i stanowi podobieństwo pomiędzy jej członkami. Przejawy indywidualizmu nie są mile widziane. Wraz z upływem czasu grupa wchodzi w stan nieco stęchłej sielanki. Wszyscy są dla siebie mili i nikt do nikogo nie ma pretensji, a celem staje się utrzymanie tego stanu. To nie może trwać wiecznie! Na szczęście. Ten stan pozornej integracji czyni grupę nieefektywną i niezdolną do konstruktywnego działania. To co ważne dla współpracy w gruncie rzeczy jest przemilczane w imię zachowania „naszej małej stabilizacji”.
Wraz z upływem czasu i nowymi wydarzeniami w grupie jej członkowie zaczynają czuć, że dalej tak się nie da. Z drugiej strony perspektywa „ruszenia tego” kojarzy się wszystkim z „burzą i naporem”. Ludzie wchodzą w opór. To sygnał, że grupa przygotowuje się do wkroczenia w nową sytuację. Ludzie intuicyjnie wyczuwają, że stare sposoby funkcjonowania nie zdają już egzaminu, ale „nowe”, które nieuchronnie się zbliża wzbudza w nich niepokój i niechęć.
Opór objawia się najczęściej spadkiem motywacji do pracy, koncentracją na problemach interpersonalnych lub tendencjami do unikania grupy. Milczenie, uczucie nudy, senność, brak energii, spóźnianie się, przedłużające się przerwy, szepty na ucho itp. – świadczą o tym, że ludzie czują nieuchronnie nadchodzące nowe, jednak wcale się do niego nie palą.
W końcu ktoś komuś ciut za bardzo nadepnie na odciski i … to co nagromadziło się przez miniony czas wybucha, a stan sielanki bezpowrotnie odchodzi w przeszłość. Grupa wchodzi z impetem w etap kryzysu. Towarzyszy temu uczucie tak ulgi jak i lęku. Ludzie zaczynają mówić, co im zalega na wątrobie. Dobrze rozwiązany kryzys pozwala wejść grupie na wyższy poziom rozwoju. Jest okazją do klarownego wyłonienia się ról grupowych, weryfikacji norm współżycia oraz wyczyszczenia relacji między ludźmi. Po za tym członkowie zespołu bez oporów i poczucia, że to może coś między nimi popsuć mogą wymieniać informacje zwrotne na temat jakości swojej pracy. Grupa może współpracować i rozwiązywać nawet najtrudniejsze zadania aż do … następnego kryzysu. Patrząc z tej perspektywy proces grupowy to wzajemnie przeplatające się etapy współpracy i kryzysu.
0 komentarzy