O stereotypach dotyczących szkoleń i uczenia się oraz jedynej odpowiedzi na cywilizację zmiany, czyli jak odnaleźć się w dynamicznie zmieniającym się świecie w artykule Jacka Jakubowskiego.
Ostatnio brałem udział w konferencji, na której omawiano nowe trendy w rozwoju organizacji. Wiele osób mówiło o konieczności szkolenia rozumianego jako przekazywanie wiedzy, dostarczanie rzetelnych informacji. Przeżywałem niesamowitą trudność. Widziałem pokutujący u wielu szkoleniowców stereotyp związany z latami spędzonymi w szkole i na studiach. Utożsamianie uczenia się z „opanowywaniem materiału”, „zaliczaniem”, zapamiętywaniem niesamowitej ilości informacji. To tkwienie w przekonaniach, które nie dość, że są niezgodne z wypracowanymi metodologiami, to nijak się mają do bazowej wiedzy o mózgu. Bo nasz mózg uczy się przez doświadczanie. W ten proces zaangażowane są uczucia, obserwacje, doznania, a także bardzo różne rodzaje myślenia (oprócz analitycznego metaforyczne, obrazowe, symboliczne itp.) Stąd efektywność uczenia się w działaniu, przy podmiotowym zaangażowaniu. Tak pożądane „zapamiętywanie” jest jednym ze skutków doświadczania i samo w sobie „wiosny nie czyni”.
Na to wszystko nakłada się fakt, że żyjemy w nieustannie przyspieszającej zmianie. Alvin Toffler ukuł pojęcie starowiedzy, czyli wiedzy, która jeszcze przed chwilą była prawdziwa, ale właśnie się zdezaktualizowała. Teorie, koncepcje, całe podejścia się zmieniają. Badania, nowe odkrycia powodują, że coś, czego nauczyliśmy się wczoraj, dziś przestaje być aktualne i staje się bezużyteczne. W takich warunkach wielkim wyzwaniem jest stawanie się sobą, czyli… organizmem uczącym się przez doświadczenie. To jest jedyna odpowiedź na świat, który się stale zmienia i który jest w związku z tym niepewny, niejednoznaczny. Nie wiemy, jak będzie wyglądał za rok, czy za dziesięć lat. Możemy się tego bać, ale też możemy odpowiedzieć na to ciekawością i uczeniem się. I co równie istotne – nie samotnie. Jesteśmy bytami empatycznymi. Możemy razem usiąść i zastanowić się, skorzystać z tego, co ktoś napisał, wymieniać myśli w Internecie. Możemy w jakimś zespole zsynchronizować się z innymi umysłami i zrozumieć to, co się dzieje, nazwać to, zanalizować, przeczuć, wyobrazić sobie.
To jest ten proces prawdziwego uczenia się, którego musimy się… NAUCZYĆ. Paradoksalnie w tej chwili biznes jest w tym procesie najdalej. W firmach liczy się skuteczność, więc szkolenia oparte na wspieraniu uczenia się przez doświadczenie są coraz szerzej stosowane. Szkoła jako system tkwi w starych okowach. Na wyższych uczelniach starsi wykładowcy wykładają to, co zawsze. Uczniowie i studenci w pocie czoła pracują na tzw. sukces edukacyjny, który z prawdziwym sukcesem ma niewiele wspólnego. Bo osoby z maturą, a nawet ukończonymi studiami konfrontują się z dynamiczną rzeczywistością, do której są kompletnie nieprzygotowani. Oczywiście w szkołach i na uczelniach jest masa mądrych, kompetentnych edukatorów. Nauczycieli, nowatorskich dyrektorów, tutorów, trenerów. Budują partnerskie relacje, tworzą skuteczne procesy edukacyjne. I męczą się, bo działają wbrew ospałemu systemowi.
Wyzwaniem czasu jest być elastycznym, mentalnie zwinnym. Rozwijać swoją neuroplastyczność. Cały czas przyglądać się, uświadamiać sobie to, czego się doświadcza. Uczyć się, oduczać, układać nowe struktury, poszukiwać. Prawdziwe, efektywne uczenie jest jedną z najważniejszych potrzeb naszych czasów. Oczywiście czasem jest trudne, ale bywa też pełne radości i satysfakcji. Zwłaszcza, kiedy uczymy się czegoś, co nas fascynuje.
W biznesie coraz bardziej potrzebujemy ludzi uczących się na dwa sposoby. Pierwszy to „wgryzanie się” w coraz węższe, specjalistyczne obszary. Bo ilość wiedzy w każdej dziedzinie gwałtownie się rozrasta. Każdy, kto chce się na czymś dobrze znać, musi się coraz bardziej specjalizować. Drugi to ogólne, wręcz powierzchowne rozumienie, szerokie wielu dziedzin. Potrzebujemy rozumieć na tyle, żeby móc współpracować z osobami, które są w czymś innym wyspecjalizowane. Bo pracujemy w zespołach, organizacjach, sieciach. Musimy sobie ufać, inspirować się, tworzyć nowe konstrukty z różnych specjalistycznych „puzzli”. A praca zespołowa oznacza empatyczny kontakt, synchronizację mózgów. Dzięki emocjonalnemu i poznawczemu kontaktowi „nadajemy na tych samych falach”, synchronizujemy mózgi, tworzymy z tych puzzli innowacyjne całości.
Z tej perspektywy widać, jakim nieadekwatnym stereotypem jest przekonanie, że edukacja czy szkolenie polega na „przekazywaniu informacji”. To mentalna pułapka powodująca osobiste dramaty, nieefektywność organizacji, a nawet zagrożenie dla rozwoju społecznego i duchowego.
0 komentarzy