„Trzydzieści lat temu ludziom wydawało się, że zmiana oznacza mniej więcej to samo, tylko lepiej. Zmiany miały zachodzić stopniowo i jako takie były mile widziane. Obecnie jednak wiemy, że w wielu sytuacjach życiowych nie możemy zagwarantować tego samego, zarówno w kwestii pracy czy pieniędzy, pokoju czy wolności, zdrowia czy szczęścia. Nie jesteśmy nawet w stanie przewidzieć z dużą dozą pewności, jak potoczy się nasze życie. Obecnie zmiany mają bardziej przypadkowy charakter, a co za tym idzie, są o wiele bardziej ekscytujące, pod warunkiem, że tak do nich podejdziemy”.
Charles Handy w „Wiek przezwyciężonego rozumu”
Jedno jest dziś pewne – zmiana
Heraklit nie był zapewne pierwszym człowiekiem, który dostrzegł zachodzącą zmianę w otaczającym go środowisku. Słowo środowisko należy rozumieć bardzo szeroko ponieważ dotyczy przyrody, ludzi oraz wytworów człowieka, w tym także myśli, poglądów i obyczajów.
Najbardziej oczywiste zmiany z jakimi człowiek miał do czynienia od samego początku to pory dnia, pory roku, wzrost roślin, zmiany zachodzące we własnym organizmie. Wszystko to odbywa się jednak według pewnego „własnego zegara”, zmiany zachodzące cyklicznie stają się łatwe do przewidzenia. Poznawcza kontrola zachodzących zmian – właśnie ich przewidywalność – daje poczucie kontroli nad sytuacją przez co powoduje poczucie bezpieczeństwa.
Jednak gdy przyjrzymy się historii rodzaju ludzkiego zauważymy, iż zmiany w środowisku naturalnym jak i społecznym – stworzonym przez człowieka – zachodzą coraz szybciej. Przyglądając się dziejom od czasów archaicznych do współczesnych zobaczymy, iż epoki następują po sobie w co raz to krótszych odstępach czasu. Kiedyś różnice pokoleniowe liczono w setkach, później w dziesiątkach lat. Jak to wygląda dzisiaj? Zastanówmy się, co ile lat – w dzisiejszych czasach – rodzi się nowe pokolenie?
Trzydzieści lat temu w „Szoku przyszłości” Alvin Toffler pisał, że większość ludzi potrzebuje pomocy, by się adaptować do coraz szybciej przeobrażającego się świata. Przepowiadał, że jeżeli nie zostanie stworzony specjalny system wsparcia, coraz więcej będzie osób zdezorientowanych, sfrustrowanych, bezradnych, podejmujących pod wpływem stresu przyszłości nieracjonalne decyzje życiowe, inwestycyjne, a także polityczne.
Czy w tej sytuacji nie warto zadać sobie pytanie, w jakim stopniu jesteśmy w stanie jako ludzie z krwi i kości zaadoptować się do zmian? Niewątpliwie przecież nasze obecne ukształtowanie genetyczne ogranicza naszą zdolność podejmowania szybkich decyzji. Dotyczy to jednostek – ale również grup, i to ze wszystkich obszarów aktywności społecznej – biznesu, polityki, organizacji pozarządowych… Można przyspieszyć działanie firm i urządzeń. Można przyspieszyć działanie ludzi. Ale przyszłość nadbiega w tak zawrotnym tempie, że nie ma czasu na przemyślenie różnych skomplikowanych i koniecznych decyzji. Ludzie zmuszeni są do podejmowania ich coraz pospiesznej, bez odpowiedniej wiedzy. Istnieje też groźna dysproporcja miedzy liczbą niezbędnych decyzji, dostępną informacją i wymaganą szybkością odpowiedzi. Danych nie brak, ale znajdują się one niejednokrotnie w niewłaściwych rękach. Jest to doświadczenie wspólne dziś dla niemal każdego człowieka. Każdy bowiem człowiek czy organizacja jest przecież w stanie podjąć tylko pewną liczbę kompetentnych decyzji w określonym czasie.
Żyjemy więc w zmianie.
Uświadomienie sobie tego faktu ma duże konsekwencje dla wszelkich działań. Dostosowujemy się do świata, w którym rzeczywistość technologiczna, społeczna, gospodarcza, obyczajowa zmienia się bardzo szybko. W którym codziennością jest stawanie przed ciągle nowymi wyzwaniami. Rozwój przestaje powoli oznaczać osiąganie znanych z tradycji, zdefiniowanych etapów. Nie wiemy, jakie warunki, okoliczności, nowe sytuacje spotkają nas już za rok. Metaforycznie można powiedzieć, że do niedawna życie człowieka polegało na „stąpaniu po twardej ziemi”. Pomijając katastrofy i wojny, człowiek wiedział, jak będzie żył za dziesięć lat – co może osiągnąć, kim być. W chwili obecnej życie przypomina „stąpanie po ruchomych piaskach”.
Tylko ruch, aktywność może uratować przed utonięciem. Można chaotycznie się miotać, ale można też świadomie sterować własną aktywnością – stawiać sobie cele, strukturalizować „po swojemu” kawałek rzeczywistości. Kreatywność, twórczość, a z drugiej strony planowanie, intelektualne dopracowywanie celów i procedur przestaje być cechą potrzebną nielicznym. Gospodyni domowa, polityk, nauczyciel, właściciel małego sklepiku, naukowiec i manager wielkiej firmy muszą opracowywać programy, badać potrzeby, budować misje i cele, dobierać efektywne metody…
Dziś wszystko zmienia się tak gwałtownie, że sama idea strategii staje się nawet przestarzała – niektórzy twierdzą, iż potrzebna jest już tylko elastyczność w przystosowywaniu się do warunków. To błąd. Rzutkość nie zastąpi strategii. Jeśli nie mamy własnej strategii, stajemy się częścią cudzej – zaczynamy reagować tylko na okoliczności zewnętrzne. Nie ma w tym nic złego, o ile jest nam wszystko jedno, dokąd zmierzamy. Podstawową umiejętnością niezbędną dla efektywnego działania, a czasem do przetrwania są elastyczność, umiejętność reagowania na nowe fakty, otwartość na nowe informacje.
Dzisiejsze zdecentralizowane społeczeństwo to niemal przeciwieństwo wyobrażeń sprzed 50 lat na temat przyszłości. Plejada pisarzy i futurologów z Orwellem na czele, a także rzesza socjologów i innych badaczy – opierali swoje wyobrażenia o przyszłości na założeniu: więcej technologii to większe umasowienie. Sondowali, iż w przyszłości zwycięży myślenie zespołowe, silna władza centralna i maszerujące równym krokiem oddziały bezmyślnych sobowtórów. Zakładano, że więcej technologii to więcej biurokracji. Dziś okazuje się natomiast, że jedną z głównych zmian jest wzrost różnorodności, a nie uniformizacja.
Zmiana nabiera dziś innego charakteru. Nie tylko przez przyspieszanie i pogłębienie inności, jakich doświadczamy, ale także przez fakt bardzo konkretnej odpowiedzi jakiej musimy udzielić zmianie. Wydaje się, że w przyszłości człowiek nie będzie mógł być neutralnym obserwatorem i komentatorem zmiany. Będzie om musiał się opowiedzieć za lub przeciw niej. Aby jednak proces ten mógł zajść zmiana musi zostać rozpoznana, stwierdzona oraz zdefiniowany kierunek w którym zmierza. Czy człowiek jest gotowy do zmiany? Historia ludzkości pokazuje, że umiemy się przystosować i uelastyczniać. Nie mówi jednak jakie są nasze w tej dziedzinie możliwości (nigdy nie było takiej konieczności). Zastanówmy się jednak czy człowiek przyzwyczajony do tego, że najpierw się rozwija potem konsumuje, korzysta, będzie umiał działać w środowisku ciągłych zmian, gdy paradygmaty, stereotypy nie będą miały tak mocnego zakorzenienia jak dziś? Jedynym sensownym krokiem jaki należy zrobić jest przedłużenie etapu uczenia się z okresu młodości na całe życie człowieka.
Dziś wiemy, iż szybka zmiana współczesnego świata stanowi zagrożenie dla ciągłości kultury, rozumianej jako udzielenie efektywnego wsparcia starszego pokolenia młodszemu. Wsparcia w odnalezieniu odpowiedzi na najważniejsze pytania, odnalezieniu swojego miejsca, tożsamości, dotarcia do tego, co stanowi ich siłę. Współcześni ludzie są w podobnej sytuacji jak społeczności wyrwane niegdyś ze swojego środowiska i wrzucone w inną kulturę. Dzisiaj żyjemy jak w diasporze, jak na wygnaniu, jesteśmy uchodźcami, mimo że nie zmieniamy fizycznie miejsca zamieszkania. Gdzie jest dom i jak odnaleźć do niego drogę? Jak pomóc innym w poszukiwaniach, kiedy „stare” mapy, sposoby nie są już aktualne? Jak odnaleźć swój sposób na życie bez wpadania w skrajności? Te skrajności to z jednej strony bezrefleksyjne poddanie się temu, co oferuje masowa kultura, z drugiej ucieczka np. w sekty, hermetyczne środowiska oferujące pewne szczęście w zamian za ścisłe realizowanie przedstawianego scenariusza na życie.
Ludzie oceniają taką rzeczywistość bardzo różnie. Część sądzi nawet, że tak wygląda „początek końca świata”. Istota ludzka, pozbawiona w końcu wszystkich pewników, drogowskazów, tradycji, pogubi się totalnie i zniszczy siebie (a przy okazji całą planetę). Inni uważają, że trzeba się do tego przystosować. Są też tacy, którzy oprócz ewidentnych zagrożeń, widzą też w tym wielką szansę. Jak mogłaby wyglądać ludzkość, w której jednostki „przymuszone” tą specyficzną ewolucją „musiałyby rozwijać w sobie takie cechy, jak komunikatywność, otwartość na innych, kreatywność …
Jak zatem przetrwać w naszym „nowym, wspaniałym świecie”, w którym codziennym doświadczeniem staje się nieustanna, wszechogarniająca i coraz bardziej rozpędzona zmiana? W wyniku ciągłej zmiany (nowych możliwości technologicznych, obyczajowych, dostępu do informacji, przenikania kultur itp.) narasta coraz większa przepaść między pokoleniami. Dzieci żyją w innej epoce, niż ich rodzice. Do tej pory w naturalny sposób to starsze pokolenie uczyło jak żyć. Ich strategie były wypróbowane i gwarantowały sukces w tamtym środowisku. Na co dzień nie wymagane było zastosowanie innowacyjnych rozwiązań. Nie było takiej potrzeby. W momencie szybko zachodzących zmian wiele sprawdzonych sposobów działania, procedur, rytmów życia dla młodych może być nieefektywnych czy wręcz szkodliwych.
W ostatnich latach człowiek po raz drugi zszedł z drzewa. Nastąpiło bowiem odejście od świata, w którym syn żył w tej samej rzeczywistości co ojciec, bo świat wyglądał tak samo. Kiedy ojciec mówił jak się produkuje buty, to przez cały czas się je podobnie produkowało. Kiedy wynaleziono specjalną maszynę, to coś się zmieniło. Synowi do produkcji nie był potrzebny ojciec, ani ojcu nie był potrzebny syn. Zmiana od zarania dziejów narastała, ludzie ciągle coś wynajdowali, żeby było łatwiej, szybciej, efektywniej. Różne tego były motywy. I w pewnym momencie okazało się, że ta zmiana jest nadzwyczaj intensywna.
Niezależnie od pesymistycznego, czy optymistycznego widzenia przyszłości jedno wydaje się pewne – w obecnych, a także nadchodzących czasach postawa aktywna, czyli zdolność do podmiotowego i adekwatnego reagowania na zmieniającą się rzeczywistość wydaje się być warunkiem nie tylko efektywnego działania, ale także rozwoju firm i społecznych organizacji. Zdaje się być warunkiem zachowania zdrowia psychicznego, a nawet fizycznego przetrwania.
Warunek konieczny – aktywność
„Aktywność oznacza podmiotowość, dokonywanie wyborów, przyjemność istnienia, smakowania i doświadczania życia.”
Benedykt Spinoza
Tylko ruch, aktywność mogą uratować przed utonięciem w niezmierzonej otchłani zachodzących dziś zmian. Zamiast chaotycznych prób zapanowania nad zmianą, można świadomie w niej uczestniczyć – współistnieć. W jaki sposób? Używając przenośni nie szarpmy się w ruchomych piaskach zmian, które nas pochłaniają – poruszajmy się w nich w sposób konstruktywny i świadomy. Możemy przecież sterować własną aktywnością. Możemy stawiać sobie cele, strukturalizować „po swojemu” kawałek otaczającej nas rzeczywistości. W obecnych, a także nadchodzących czasach nieodłączną częścią naszego życia staje się nieustanne poszukiwanie, podmiotowy stosunek do świata, rozwój. Czym zatem jest postawa aktywna jeśli nie zdolnością do adekwatnego reagowania na rzeczywistość, harmonijnym łączeniem sztuki „życia w miłości” z umiejętnością skutecznego działania? Nie od dziś przecież wiadomo, iż poczucie podmiotowości, sprawczości, możliwość dokonywania wyborów jest nieodłącznym atrybutem rozwoju i zdrowia psychicznego każdego człowieka. Wystarczający poziom energii życiowej, możliwość aktywnego reagowania zarówno na własne myśli i emocje, jak i na zdarzenia – to podstawowy warunek znalezienia sensu życia. Alternatywą jest bierność, apatia, sztywne i stereotypowe zachowanie.
Zadajmy pytanie: Czy ktoś, kto żyje, może nie być w ogóle aktywny? Pijany chłopak pod budką z piwem, czy nauczyciel wymuszający przyswojenie tysięcy informacji niewątpliwie są aktywni. Bierność jednak może mieć pozory aktywności, być działaniem, które jest ucieczką do przodu. Często takie działanie mimo wiążącego się z nim wysiłku nie daje rezultatów, które cieszą. Poczucie jałowości wiąże się z brakiem wiedzy, czego naprawdę pragnę, co dla mnie jest ważne lub zwyczajnie z brakiem wiary w swoje możliwości.
Prawdziwa aktywność łączy się z podmiotowością, dokonywaniem wyborów, doświadczaniem życia i przyjemności istnienia. Bycie aktywnym to bycie na swoim miejscu, to bycie w sytuacji gdzie nasze potrzeby i wartości są realizowane. To optymalny stan człowieka, czas działania przeplatanego odpoczynkiem i zabawą. Niestety pojedyncze osoby, a także całe ludzkie grupy mogą stracić tą zdolność i poddać się inercji. Brak podmiotowej aktywności oznacza niemoc, zewnątrz sterowność, ślizganie się po życiu z dnia na dzień, bez refleksji, bez planu oraz kontaktu z rzeczywistością i samym sobą. Ludziom tkwiącym w tej niemocy za
proponować powinniśmy alternatywę. Nikt nie chce żyć obok życia, oddychać przez worek z małym otworem pozwalającym tylko na ograniczone oddychanie. Alternatywą tą jest aktywizacja. Słowo aktywizacja oznacza, że usiłujemy doprowadzić konkretne osoby, środowiska, instytucje do… stanu aktywności.
0 komentarzy