Uważność w relacjach

Właściwie jest to podcast o pułapkach uważności i o nieoczywistościach.

Przemek Kluge – doświadczony trener interpersonalny – dzieli się swoją perspektywą na uważność od strony praktyka –  takiej osoby, która styka się ze skutkami uważności, z tym co się dzieje w relacjach w sytuacji, kiedy ludzie są uważni albo nieuważni. Zapraszamy do wysłuchania oraz, oczywiście, refleksji.

Transkrypcja podcastu

To jest podcast Grupy TROP, przy mikrofonie Przemek Kluge. Jestem trenerem interpersonalnym, pracującym już od końca XX wieku i chyba dlatego mam przyjemność nagrywać ten podcast. Naszym tematem jest uważność w relacjach. Ponieważ ja nie jestem psychologiem, to spróbuję spojrzeć na tę uważność od strony przemyśleń praktyka, takiej osoby, która styka się ze skutkami uważności, z tym co się dzieje w relacjach w sytuacji, kiedy ludzie są uważni albo nieuważni.  

Ale muszę powiedzieć dwa słowa o samym tym określeniu. Kiedy myślałem sobie o tej uważności, o tym, jak się przejawia w relacjach, to pomyślałem że jest to jedno z tych słów, które może być trochę złudne, jeśli nie jest się specjalistą. Bo uważność może kojarzyć się ze skupieniem, z taką bardzo intensywną koncentracją na jakiejś myśli, na jakimś zdarzeniu, a potem intensywnym myśleniu o tym, co właściwie to zdarzenie znaczy. Może być to pewna pułapka. Bo jak sobie myślę o uważności właśnie z takiej perspektywy praktyka, obserwatora relacji, to myślę, że ona czasami może właśnie oznaczać pewną gotowość na przyjęcie tego, na czym skupiony nie jestem, a co płynie z zewnątrz. Dla mnie uważność oznacza przede wszystkim trochę taki rodzaj wyjścia z siebie, polegający na tym, że jestem w stanie rozpoznawać dziejące się wokół mnie zdarzenia i mam otwartość na to, że te zdarzenia mogą znaczyć różne rzeczy dla różnych ludzi. Jak sobie myślę o tym, co to znaczy być uważnym, to przychodzą mi do głowy takie historie, które obserwowałem przy różnych okazjach, kiedy byłem z ludźmi na szkoleniach, na treningach. Jedną z takich historii spróbuję przytoczyć. W trakcie pracy nad osobistym rozwojem zdarzało mi się spotkać osoby, które z rozmaitych powodów gorączkowo pragnęły wytłumaczyć swoje stanowisko, być zrozumiane, być racjonalne w swoich komunikatach, być możliwie ścisłe w tym, co przekazują innym. Bardzo często ta potrzeba wytłumaczenia, co ja właściwie myślę, jak ja rozpoznaję siebie, jak spostrzegam siebie jest związana ze skupieniem na tym, że coś dla mnie jest ważne i chce żeby inni ludzie widzieli to, że jest ważne. W sytuacji, kiedy wielokrotnie powtarzam swoją prawdę, która z różnych powodów jest trudna dla innych ludzi, to bardzo często zdarza się tak, że po drugiej stronie pojawia się brak gotowości do tej bliskości i coraz bardziej intensywne odrzucenie. Z jednej strony argumenty po obu stronach wydają się być racjonalne, wydają się być zrozumiałe, a ludzie zamiast być bliżej, są od siebie coraz dalej. I jak sobie myślę o uważności w takiej sytuacji, to mam wrażenie, że to oznacza, że w sytuacji, kiedy rozmawiam i moje myśli skupione są na tym, żeby dobrze wyrazić to, co myślę, to jest jeszcze przestrzeń na to, żeby zobaczyć co się dzieje z drugim człowiekiem. I czego ja właściwie w tym kontakcie chcę. Czy ja chcę wytłumaczyć mu swoją rację, czy ja chcę pozostać z nim w jakimś kontakcie. Jeżeli chcę pozostać w kontakcie, to uważność oznaczałaby rozpoznanie takich sygnałów, że nasza rozmowa nie prowadzi do żadnego skutku. Że zamiast być coraz bliżej, jesteśmy coraz dalej. Bo złościmy się, że coś, co przeżywamy jako racjonalny argument, jest przez drugą stronę odrzucane. Nie dlatego, że jest nieracjonalne, tylko dlatego, że jest jakoś obce i wrogie. Gotowość do zauważenia tego faktu, zamiast koncentracji na sporze, który dotyczy intelektualnych treści, jest dla mnie właśnie uważnością. I taka uważność na to, co się dzieje z drugim człowiekiem, jest dla mnie drogą do porozumienia. Bo może na przykład doprowadzić do jakiejś zmiany w moim stanowisku, na przykład takiego komunikatu „widzę, że powtarzamy argumenty, ale nie mam takiego wrażenia, że jesteśmy coraz bliżej. Tylko wręcz przeciwnie, coraz dalej. Co się tutaj dzieje?”. Zadanie takiego pytania, co się tutaj między nami dzieje, na czym nam zależy, czego potrzebujemy, może być szansą na to, żeby obie strony poszły w tym kierunku, w którym chcą iść. Być może wcale nie chcą być bliżej. Być może właśnie chodzi o rywalizację i wtedy to się jakoś wyjaśni i ujawni. Ale żeby to dostrzec, że być może jest jednak ta druga strona i te strony chcą się porozumieć, to wtedy uważność na ten aspekt, na którym w danym momencie nie jesteśmy skupieni, na przykład na różne sygnały z ciała tej drugiej osoby – kręcenie się i wiercenie, miny, stan emocjonalny, który może się wyrażać w rozmaitych takich stanach ciała, jak czerwienienie się – oznacza, że jest trudno. I jeśli jestem gotów to zauważyć, jeżeli to zaczynam dostrzegać i za tym iść, na przykład nazwać, określić, zdefiniować, to wtedy mamy szansę być bliżej siebie.  

Zatem uważność moim zdaniem nie oznacza skupienia na tym, co myślę. W ogóle chyba nie oznacza skupienia. Tylko oznacza gotowość przyjmowania rozmaitych sygnałów z otoczenia, które mogą poprowadzić nas ku dobremu. Pojawia się w tych momentach taki dylemat, czy w sytuacji kiedy nie jesteśmy skupieni, to jesteśmy w stanie dostrzec takie sygnały. Wydaje się, że to jest jakiś inny rodzaj skupienia. Albo nie koncentracji na tym co myślę, ale bardziej na koncentracji na tym, co próbuje powiedzieć albo pokazać mi świat. Czyli jakiś rodzaj dystansu do tego, co jest w mojej głowie. Rodzaj gotowości i otwartości na to, jakie informacje przynosi mi obraz drugiego człowieka. To, co się z nim dzieje, to w jaki sposób mówi. Nawet nie to, co mówi, tylko to, jak mówi. Czyli trochę paradoksalnie uważność oznacza duży dystans do własnych myśli, zdolność do skupienia się na ważnych sygnałach, które są w otoczeniu. Myślę sobie, że osoby pracujące z innymi, próbujące pomagać w rozwoju, często są w takich nawet właściwie zabawnych sytuacjach, w których okazuje się, że to, co widać kiedy się skupiamy, to nie jest to co chodzi. Mogę też przytoczyć taką trochę anegdotyczną sytuację, w której prowadząc jedno ze szkoleń, obserwowałem niepokój pewnej uczestniczki, który moja trenerska głowa próbowała jakoś zinterpretować jako pewien stan jej dotyczący. I to powodowało, że zamiast być bliżej, to coraz bardziej byłem w pewnej koncepcji na temat tego, co to właściwie może być. Ale jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby zapytać albo żeby nazwać i ten niepokój wyrazić. Przez zupełny przypadek okazało się że to, co zaprzątało uwagę uczestniczki, to był fakt że ja kołysałem się na tylnych nogach krzesła i ona nieustannie przeżywała obawę o to, że ja się za chwilę przewrócę i coś mi się stanie. Pęknie mi czaszka, bo uderzę na przykład w nóżki od flipchartu, coś takiego dramatycznego sobie wyobrażała. To był akurat taki przykład, kiedy mam wrażenie, że nie wykazałem się uważnością, tylko skupieniem na własnym profesjonalizmie. Takim rodzaju pomyślenia, że jeżeli ktoś zachowuje się w sposób, który mnie się kojarzy z jakimś jego wewnętrznym problemem, to powinienem odgadnąć o co to chodzi, żeby zaproponować jakieś działanie, które będzie tutaj skuteczne. Podczas kiedy gdybym w tym momencie był uważny na to, co się z tą osobą dzieje, a jednocześnie zdystansowany do swojego „profesjonalizmu”, to miałbym szansę wcześniej dać jej i sobie okazję do tego, żeby sobie powiedzieć co nam w tej sytuacji przeszkadza. Myślę sobie o uważności jako o pewnym stanie, w którym jestem otwarty na informacje z zewnątrz i nie dointerpretuje ich w pewnej samotności. Tak bym rozumiał uważność po stronie osoby prowadzącej, tej która coś proponuje innym.  

Innym przykładem takiego trenerskiego spojrzenia na zachowania innych ludzi mogą być tacy uczestnicy, którzy z perspektywy osoby prowadzącej wyglądają na, na przykład, głęboko wycofane, niechętnie zabierający głos, nie wchodzące w interakcje. Czasami to są, powiem to, choć w poczuciu pewnego ryzyka, mężczyźni pełniący funkcje menedżerskie. Takie częste skojarzenia, kiedy z nimi się spotykamy podczas warsztatów mogą być takie, że są przyzwyczajeni do niewyrażania uczuć. Albo z jakiegoś powodu mają kłopot z wyrażaniem tych uczuć albo uważają to za „niemęskie”. Jakby brak uważności na sygnały ze strony takich osób może oznaczać, że postępujemy za tą interpretacją i tak też działamy w kontakcie. Zachęcamy do otwartości, do nazywania uczuć, podsuwamy propozycje „a co właściwie czujesz? Radość, smutek, złość, a może strach?”. Może się okazać, że po tej drugiej stronie nie tyle jest niezdolność czy pewna niechęć do wyrażania tych uczuć, tylko przyzwyczajenie i uważność na innych ludzi, związana na przykład z niechęcią do absorbowania sobą tych innych ludzi. Mam wrażenie, że słuchacze mogą sobie wyobrazić jak dużym nieporozumieniem jest sytuacja, kiedy osoba prowadząca próbuje zachęcić takiego uczestnika do wyrażania emocji, w przekonaniu, że to jest po prostu taki problem związany z jakimś nawykiem, z niezdolnością do ich nazywania albo nie zdolnością do rozpoznawania i próbujemy im pomóc. A tak w istocie dzieje się tak, że dla tej osoby nazywanie tych emocji z nadwrażliwości jest bardzo trudne i z troski o innych. Uważność, tak sobie myślę o tym, chociaż mogę się mylić, polegałaby na tym, żeby dostrzec te przepływy emocjonalne, to co się u tego człowieka dzieje. Że te emocje tam w istocie jakby są i on/ona mają do nich dostęp, tylko w trosce o innych ludzi, w obawie o to, że wyrażenie tych emocji doprowadzi do jakiegoś konfliktu, którego z jakiegoś powodu bardzo się boją, powoduje, że się po prostu nie odzywają, ale na przykład bardzo aktywnie i bardzo empatycznie dbają o innych uczestników, trafnie rozpoznając rozmaite potrzeby. Na przykład żartują wtedy, kiedy żarty rzeczywiście ludziom pomagają, a nie wtedy, kiedy coś zamykają. Ta uważność, której czasami osobom prowadzącym brakuje, jakoś ściśle wiąże się z powściągliwością i brakiem zaufania do własnych hipotez. Jeżeli ja mam w głowie jakąś hipotezę na temat drugiego człowieka, to ta hipoteza może nie być prawdziwa, ale jeżeli ona będzie mi się narzucać i ja na to pozwolę, skupię swoje myśli na tym, że to na pewno tak jest i będę działać zgodnie z tą intuicją, to jest duża szansa, że stracę uważność na to, co ta osoba realnie robi.  

Dużo mówię o uważności w sytuacjach takich rozwojowych – trenerskich, szkoleniowych, warsztatowych, treningowych – a to chyba też jest wątek, który dotyczy naszej codzienności. Bliskich, dalszych relacji. Ostatnio dużo mojej uwagi poświęcam takim relacjom które nazwałbym „średnimi”, które nie są ani rodzinne, ani zupełnie zdawkowe. To są takie relacje koleżeńskie, relacje w pracy. Relacje, które tworzą taki rodzaj galaktyki, w której się poruszamy i które jeśli są możliwie dobre, to wtedy pomagają funkcjonować, a jeśli są złe, bardzo mocno wpływają na dyskomfort codzienności. Myślę sobie, że w tych relacjach uważność jest szczególnie trudna bym powiedział. One nie są z naszego punktu widzenia aż takie istotne, nie są tak decydujące dla naszego funkcjonowania, jak relacja z partnerem, partnerką, dzieckiem, rodzicem, z ludźmi tak bliskimi. A z drugiej strony bardzo te relacje wpływają na nasze samopoczucie. O uważność tutaj trudniej, bo siła tych relacji nie jest tak narzucająca się i potrzeba pewnego aktu woli, by w tych „średnich” relacjach dostrzegać różne ważne elementy, które mogą mieć wpływ na to, co będzie się z nami działo dalej, w jaki sposób ta relacja będzie się przyczyniała do naszego dobrostanu. Samo to określenie „średnie” relacje może być trochę takie oceniające. Bo skoro one są „średnie”, to są takie nie tak bardzo istotne. A to właśnie one podobno decydują o tym, jak się czujemy i jaką mamy siłę, kiedy do tych relacji możemy się odwołać. To są na przykład relacje, które mają osoby liderujące z ich zespołami i tutaj uważność odgrywa bardzo dużą rolę. Na przykład z tego powodu, że kiedy liderujemy, a zwłaszcza jak to liderowanie ma taki formalny charakter, to dość często spotykamy się po drugiej stronie z zachowaniami, które oznaczają, że ktoś dobrze rozpoznaje jakie mamy potrzeby. Próbuje się z jakiegoś powodu dopasować. To dopasowanie powoduje, że łatwo można ulec takiemu wrażeniu, że ta relacja jest ok dla obu stron, dla mnie i dla tej drugiej osoby. Łatwo wtedy, bym powiedział, „krzywdzić”. To duże jest słowo, kojarzące się z mobbingiem, z takimi różnymi dramatycznymi zdarzeniami w życiu pracowników i ich szefów, a wyobrażam sobie, że dość często wynikają nie z realnego nie zadbania o kogoś albo chęci skrzywdzenia, a bardziej właśnie z braku uważności, z braku przyglądania się rozmaitym sygnałom dyskomfortu i takim momentom, w których ludzie, dostawszy trudną informację zwrotną, mówią „to się nigdy nie powtórzy szefie”, a mają na myśli „obyś sczezł”. Oznaczają, że ten ktoś zupełnie inaczej postrzega sytuację, w której się znalazł, zupełnie inaczej, niż ten, kto udzielał mu informacji zwrotnej. I myślę, że uważność na coś takiego niekonwencjonalnego, nie na słowa, tylko na ton, z jakim się to mówi, na patrzenie w oczy albo nie w takim momencie. Nie chcę tutaj podawać abecadła takich zachowań, na które warto być uważnym, bo mam wrażenie, że ono jest zbyt złożone, żeby w tak krótkim czasie je opisać, a być może jest w ogóle niemożliwe do opisania, bo jest bardzo indywidualne. Ale chodzi o to, że skupienie na własnej roli i skupienie na tym, że na poziomie słów zyskujemy jakiś rodzaj porozumienia, a ignorowanie tego wszystkiego, co może pokazać, co dzieje się naprawdę, a co nam umyka. Bo jesteśmy skupieni na celu, na tym, żeby coś komuś przekazać. Jest być może najważniejsze to, żeby dostrzec, że nie zostaliśmy tak naprawdę zrozumiani, nie zostaliśmy przyjęci, choć ta osoba na poziomie słów powiedziała, że przyjmuje. I oczywiście to jest dopiero początek całej sytuacji, w której można skorzystać z wiedzy o tym, że tak się właśnie stało i na przykład zaproponować rozmowę. I to jest zupełnie osobny temat, jak to zrobić, ale bez uważności nie wiedzielibyśmy nawet, że taka rozmowa jest potrzebna. Zachęcam zatem do praktykowania uważności nie polegającej na tym, że się skupiam na własnych myślach, tylko polegającej na tym, że staram się być czujny wobec tego, jakie informacje niesie do mnie świat. To był podcast Grupy TROP, mówił Przemek Kluge.

0 komentarzy

Call Now Button