„Kiedyś myślałam bardziej w kategorii wyboru: albo ja, albo inni. Program GATE poszerzył moją perspektywę i pozwolił zamienić „albo” na „i”. Dla psycholożki z wieloletnim stażem i równolegle świeżo upieczonej mamy, jaką wtedy byłam, okazało się odkryciem, że mogę się sobą zaopiekować, dbając jednocześnie o potrzeby ludzi wokół mnie” – mówi Karolina Tyc-Kosowska w rozmowie z Agą Kacprzyk ze Słowo Daję.
Aga Kacprzyk: Dlaczego zdecydowałaś się na program GATE będący integralną, ale w niektórych wypadkach niekonieczną częścią Szkoły Trenerów? Mając takie doświadczenie w roli psycholożki i wewnętrznej trenerki, mogłaś od razu przejść do kursu trenerskiego.
Karolina Tyc-Kosowska: To prawda – od 2006 roku pracowałam w agencji rządowej jako psycholożka i wewnętrzna trenerka, ale coraz bardziej ciągnęło mnie do grup i kiedy zdecydowałam się na Szkołę Trenerów w Grupie TROP, usłyszałam, że GATE w moim przypadku nie jest obowiązkowy. Ale ja wtedy chciałam stać się częścią grupy i procesu rozwojowego. Po tym jak urodziłam swoją córkę i spełniałam swoje marzenie o byciu mamą, zawodowo nie wiedziałam, którędy chcę iść dalej. Stan „nie wiem” nie należy do przyjemnych, człowiek zaraz ma ochotę coś wymyślić, na coś się zdecydować, poczuć, że ma wpływ na swoje życie. Ja jednak miałam za sobą lata praktyk medytacyjnych mindfulness i nauczyłam się przyglądać temu, co się we mnie dzieje. Pozwoliłam sobie zostać w tej niewiedzy, wierząc, że w tamtym momencie jest mi ona potrzebna. A jednocześnie pragnęłam spotkać się z innymi ludźmi, poznać ich znaki zapytania, tworzyć wspólnotę. Dlatego ruszyłam na GATE.
A. K.: Dziś, z perspektywy czasu, co zawdzięczasz temu programowi?
K. T-K.: GATE był dla mnie trampoliną i zarazem pomostem. Nie zapomnę słów Ani Łanieckiej (trenerki i opiekun merytorycznej Programu GATE), która powiedziała, że jestem petardą gotową do wystrzału. I tak było – uważny wgląd w siebie, praca oparta na zasobach pozwoliły mi się wybić – podążyć za tym, co daje mi satysfakcję.
A. K.: A pomost?
K. T-K.: Nazywam GATE pomostem, bo środowisko Grupy TROP jest bardzo jednoczące i wspierające. W TROP-ie poznałam mnóstwo ludzi, z którymi dziś współpracuję.
A. K.: Też uważam, że wspólnota TROP-u jest wyjątkowa – jej otwartość i życzliwość bardzo sprzyja rozwojowi. Opowiedz mi więcej o tym, co działo się na Twoim GATE, bo mój by dla mnie przełomowy.
K. T-K.: Dla mnie przełomowa była możliwość pogodzenia tego, co czasem się wykluczało. Kiedyś myślałam bardziej w kategorii wyboru: albo ja, albo inni. Program GATE poszerzył moją perspektywę i pozwolił zamienić „albo” na „i”. Dla psycholożki z wieloletnim stażem i równolegle świeżo upieczonej mamy, jaką wtedy byłam, okazało się odkryciem, że mogę się sobą zaopiekować, dbając jednocześnie o potrzeby ludzi wokół mnie. Pamiętam jeden taki dzień, kiedy powiedziałam grupie, że teraz potrzebuję poleżeć, ale cały czas jestem z nimi i nie jest to wyraz lekceważenia czy wycofania. Takimi pozornie drobnymi gestami uczyłam się na równi stawiać potrzeby innych i własne, ciesząc się, że w kontaktach z drugim człowiekiem mogę dbać o swoje zasoby energetyczne i o swoją wrażliwość. Ale fenomen GATE polega na tym, że w tej „pracowni” każdy może wziąć na warsztat inny kawałek. W tym życzliwym laboratorium relacji międzyludzkich każdy może przyjrzeć się temu, co dla niego ważne. Może ktoś ma problem z poczuciem bezpieczeństwa, ktoś inny z uległością, a jeszcze ktoś inny z samooceną. GATE daje możliwość, aby zobaczyć nasze nawyki, styl działania i myślenia, sposób komunikowania się i wtedy zadecydować, czy chcę to tak zostawić, czy może chcę to zmienić. Jeśli tak, to na ile i jak? Metodą małych kroków. Przez ewolucję, a nie rewolucję.
A. K.: Też czuję, że TROP pomógł mi wiele rzeczy zmienić, jeszcze więcej zaakceptować, a najwięcej odkryć. Myślę o pracy na mocnych stronach, o której w TROP-ie tyle się mówi. Szkołę Trenerów ukończyłaś w 2022 roku, ale do dziś z TROP-em współpracujesz, prawda?
K. T-K.: Tak. W 2023 roku założyłam swoją firmę „Psychologia w działaniu”, ale w TROP-ie miałam przyjemność objąć rolę kotrenerki w kolejnej edycji GATE. Wymagające, jednak bardzo rozwijające doświadczenie. Z zafascynowaniem obserwowałam z tej pozycji proces rozwojowy – i ten indywidualny, i grupowy, a jednocześnie miałam świadomość, że tu nie chodzi o mnie, że jestem świadkiem czegoś większego i moim zadaniem jest wspierać ten proces, towarzysząc z uważnością i autentycznym zaciekawieniem najlepiej jak potrafię. Tworząc duet z różnymi trenerami, czułam, że jednoczy nas ten wspólny cel.
A. K.: Ta wspólnota wartości i celów łączy ponad różnicami i to też wydaje mi się charakterystyczne dla środowiska tworzącego TROP.
K. T-K.: Tak, bo nadrzędne jest zawsze pytanie: Czy to, co powiem, będzie dla kogoś wspierające? Pytanie, które warto sobie zadawać nie tylko w pracy trenerskiej, ale w każdej rozmowie z drugim człowiekiem. Czasem życzliwa obecność, bez słów, może być cenniejsza niż każde wypowiedziane słowo.
0 komentarzy