Koniec roku, czas podsumowań. Grudzień dla wielu ludzi bywa trudny. W tym okresie stajemy się bardziej tkliwi, bardziej wrażliwi, czujemy potrzebę zatroszczenia się o innych. Ale troszczenie się o innych jest trudne, choć dla niektórych jeszcze trudniejsze jest zatroszczenie się innych o nich. Mimo to warto na troskę się otworzyć i nawzajem się nią obdarowywać.
W grudniowej atmosferze, zapewne za sprawą świąt, jest coś magicznego, coś co dociera do pokładów naszej wrażliwości – nawet, gdy te na co dzień głęboko w sobie zakopujemy, tworząc wokół nich ochronny pancerz. Jednak w grudniu, dużo łatwiej niż w innych miesiącach roku, w pancerzu tym dostrzec szczeliny. Skorupa pęka, to co wrażliwe domaga się przestrzeni. I właśnie w tym okresie wielu z nas pozwala sobie na okresowe zrzucenie lub uchylenie osłony. Stajemy się bardziej uważni na potrzeby innych. Jesteśmy bardziej skłonni do niesienia pomocy. Otwieramy się na współodczuwanie. Dopuszczamy nawet, by nas zabolało. Bo przecież dostrzeżenie niedoli innych, potrafi zaboleć.
Słowo „troska” można rozumieć dwuznacznie. Pod troską może się skrywać obecność kłopotu, czyjejś niedoli, ale też troską możemy opisywać pragnienie zaopiekowania się kimś, kto owej niedoli, kłopotu doświadcza. Nie da się jednak właściwie troski pojąć ani jej zastosować bez odczuwania empatii. By realnie się o kogoś zatroszczyć trzeba uruchomić w sobie współczucie.
Jednak współodczuwanie z cierpiącym, jeszcze niewiele zmienia. Zmiana przychodzi dopiero wraz z troską. Zatroszczenie się o kogoś, kto jest w potrzebie, to akt. Nie bierna obserwacja czy odczuwanie, ale działanie ukierunkowane na pomoc. Współczucie bez działania jest wyłącznie zamartwianiem się, a z samego martwienia nic nie wynika. Współczujący może zasklepić się w rozpaczy i bezsilności, a potrzebujący zostać z nierozwiązanym problemem.
Ale gdy podchodzimy do kogoś z troską, myślimy o tym, jak zadziałać. Jak zadziałać skutecznie, by pomóc. Tak by owa pomoc była wędką, a nie rybą. Moc troskliwości bierze się z tego, że patrzy ona szerzej na problem, na człowieka, a jednocześnie jest bardzo blisko nich. Wynikająca z empatii troska jest wrażliwa i uważna. Potrafi wiele rzeczy przewidzieć, działać profilaktycznie. Dostrzec prawdziwe potrzeby i na nie odpowiadać. A te potrzeby są różne.
Więc i troska na różne sposoby może się przejawiać. Może być aktywnym słuchaniem w rozmowie, uważnością w relacji, troskliwym komunikowaniem trudnych emocji, które mogą być cenną informacją dla drugiego człowieka. Może być dostrzeżeniem przez pracownika ludzkiej twarzy swojego szefa, bądź przez szefa realnych potrzeb pracownika. Może przejawiać się w małych gestach, w życzliwym słowie.
Gdybyśmy troszczenie się praktykowali na co dzień, a nie tylko od święta, świat z pewnością każdego dnia stawałby się odrobinę lepszy i wielu „trosk’ można by uniknąć.
Czasem jednak o wiele łatwiej nam zatroszczyć się o innych niż o siebie samych czy też przyjąć od kogoś zatroszczenie się o nas. Pomyślmy jednak, co czujemy obdarowując innych troską. Czy coś przez to tracimy? Przeciwnie. Im więcej troski przejawiamy, tym stajemy się mocniejsi, bogatsi, lepsi. Troszcząc się o rodzinę, o sąsiada, współpracownika, przyjaciela czy też nieznajomego w potrzebie stwarzamy dobro. To przyjemne. Dlaczego więc nie pozwolić innym doznawać tej przyjemności w akcie troszczenia się o nas?
Troszczmy się zatem często. Nie tylko w grudniu, ale każdego dnia.
0 komentarzy