W tym odcinku naszego podcastu Jac Jakubowski rozmawia ze swoim gościem – Jarkiem Kubą – inicjatorem zmiany społecznej, Prezesem Stowarzyszenia Lokalna Grupa Działania „Krzemienny Krąg” i absolwentem Powszechnej Akademii Młodzieży. Wspólne doświadczenia aktywności w okresie kształtowania się idei ekonomii społecznej są punktem wyjścia do rozmowy o zmianie społecznej, o wymiarze osobistym zmiany i o tym, co można zdziałać dzięki umiejętności angażowania ludzi w budowanie społeczności wokół ważnych dla nich tematów. Jest też zapowiedź reaktywacji pewnej fantastycznej inicjatywy:)
Miłego słuchania!
Transkrypcja podcastu
Jac Jakubowski: Dzień dobry państwu. To jest podcast Grupy TROP. Mówi Jac Jakubowski, superwizor Grupy TROP. Dzisiaj będę miał nadzwyczajną przyjemność rozmawiać z Jarkiem Kubą, z którym znamy się, jak niedawno ustaliliśmy, prawie 30 lat i który kiedyś startował jako młody chłopak w Programie Aktywności Młodzieży i współtworzył potem ze mną Powszechną Akademię Młodzieży, którą teraz reaktywujemy. Jarek jest osobą, której drugie imię to rozwój. Rozwój przedsięwzięć społecznych. W Ostrowcu nie ma takiej ciekawej rzeczy, której Jarek nie byłby albo autorem, albo nie przyłożył się do tego, żeby ona powstała. Dzień dobry Jarku.
Jarosław Kuba: Dzień dobry bardzo, witam serdecznie wszystkich „tropowiczów” i ciebie, przyjacielu mój drogi w trzydziestoletniej znajomości.
Jac Jakubowski: Ten podcast będzie w ogóle o zmianie. O zmianie społecznej, ale połączonej ze zmianą osobistą, gdzie moje przekonanie jest takie, że nie ma zmiany społecznej bez zmiany osobistej, ale sama zmiana osobista i rozwój osobisty nie wystarczy do zmiany społecznej. Pamiętam, że wszedłeś właśnie w program Powszechnej Akademii Młodzieży, a właściwie wtedy Programu Aktywizacji Młodzieży, będąc już absolwentem różnych przedsięwzięć dla młodzieży, które robiła nasza wspólna przyjaciółka, wtedy twoja patronka, mentorka – świętej pamięci Elżbieta Sołtys – w Ostrowcu Świętokrzyskim. Co to było, jeszcze w czasie szkoły?
Jarosław Kuba: Powiem tak, że od chłopięcych, młodzieńczych lat zawsze fascynowała mnie organizacja różnych przedsięwzięć. W szkole podstawowej jakieś kółko fotograficzne, pan od gazetki szkolnej, od sprzętu nagłaśniającego. Natomiast taka dynamika mojego rozwoju osobistego właśnie w tym kierunku, to osiągnęła takie apogeum w szkole średniej, w Technikum Chemiczno-Ceramicznym w Ćmielowie, gdzie przyszło mi zostać przewodniczącym szkoły i swoje pasje, chęć doskonalenia się, rozwoju w okresie transformacji, która też nierozerwalnie wiąże się ze zmianą, przyszło mi uwolnić pewne pokłady energii, wiedzy, doświadczenia trochę wyciągniętego z środowiska rodzinnego. Bo gdzieś w tym środowisku rodzinnym ocierałem się o przedsiębiorczość mojego dziadziusia, który był człowiekiem czynu i miałem możliwość przyglądać się, w jaki sposób łączy ten element gospodarczy z elementami społecznymi. I gdzieś nasiąknąłem taką formą życia, funkcjonowania. Będąc w szkole średniej osiągnąłem myślę, że taki poziom świadomości albo autoświadomości, że angażowanie się w różnego rodzaju przedsięwzięcia o charakterze społecznym. Wtedy bardziej istotnym elementem było wchodzenie na nową falę edukacji. Edukacji tej akademickiej, ale też takiej nieformalnej, doświadczalnej, wraz z testowaniem tego, co uczyłem się w szkole, w życiu pozaszkolnym, organizując masę różnego rodzaju przedsięwzięć, głównie o charakterze łączenia pokoleń albo odpowiadając na zapotrzebowanie rówieśnicze. Oczywiście okoliczności były zupełnie inne.
Jac Jakubowski: Tak, ale powiedz mi jak do tego ma się relacja z Elą i udział w treningach, warsztatach.
Jarosław Kuba: To, że byłem ciekawy świata. Poprzez swoją aktywność, uzyskałem informację, że wokół Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, z którą wcześniej nie miałem nic wspólnego, to był gdzieś tam przełom 1992/1993, organizuje się coś dla młodzieży aktywnej. Coś, co miałoby znamiona właśnie treningów, warsztatów, spotkań, różnych form właśnie edukacyjnych. Pamiętam najważniejszy chyba moment, taki przełomowy dla mnie, mianowicie w ramach tego przedsięwzięcia dotknąłem, że tak powiem, współpracowników Eli Sołtys. To była Ania Pytlakowska, Jolanta Charabin, oczywiście Elżbieta Sołtys, Ania Kuszewska jeszcze. Mieliśmy możliwość wyjechania na bodajże trzydniową wizytę treningową do miejscowości Zaklików. To pamiętam do dzisiaj. To był dla mnie ogromnie ważny wyjazd, z tego względu, że nasi trenerzy, właśnie w osobach, o których powiedziałem, stworzyli nam genialną przestrzeń psychofizyczną do edukacji, do rozwoju, do przemyśleń, do refleksji, polegającą na zmienieniu ról. To my, młodzi ludzie, było nas kilkadziesiąt osób, podzieleni byliśmy na kilka grup, czytaj kilka kolorów. I to my, młodzi ludzie organizowaliśmy sobie wspólnie, dla naszych kolegów, koleżanek pobyt właśnie ten trzydniowy, proponując, oferując różnego rodzaju zajęcia o wymiarze artystycznym, quizowym, konkursowym, takim rozrywkowo-edukacyjnym. A nasi trenerzy, później nasi przyjaciele, na czele z Elą Sołtys, obserwowali co my z siebie jako młodzi ludzie potrafimy wykrzesać. Jakie są nasze, no dzisiaj mogę powiedzieć role grupowe, jak czujemy się w powiedzmy liderowaniu, w przywództwie. dla mnie o tyle było to istotne, że w nomenklaturze tej edukacji akademickiej, czy to w szkole podstawowej, też w średniej, prym na różnego rodzaju wydarzeniach wiedli pedagodzy, nauczyciele. I gdzieś my się wpisywaliśmy w ich koncepcję, w ich idee, oczywiście w zależności, w którym miejscu, w której szkole, z którym nauczycielem, mieliśmy różną formę dobrowolności i swobody, ale niemniej jednak nasze działania w dużej mierze były uzależnione od pedagogów, nauczycieli. Tu zetknąłem się zupełnie z innym podejściem, gdzie tak naprawdę pierwszy raz w życiu poczułem moc sprawczą wewnątrzsterowności, moc tej energii, która była w nas, w młodych ludziach. Chęci do eksponowania tego, w czym jesteśmy dobrzy, jakie mamy umiejętności i generalnie przez te trzy dni – bo chyba to były trzy dni, może cztery – byliśmy konstruktorami tego całego wydarzenia. Z dzisiejszego punktu widzenia, to był dla mnie moment przełomowy, ponieważ jakby zrozumiałem, dotarło do mnie to, uświadomiłem sobie, jak wiele jednostka, człowiek, ale w jakimś otoczeniu współpracy z innymi ludźmi, może zdziałać, może sprawić sobie radości i przyjemności, może przeżyć jakieś zdarzenia, wydarzenia. Uczyliśmy się wtedy na bardzo wysokim poziomie tego elementu współpracy i kooperowania. Gdzieś były zastymulowane jakieś role, w które się wcielaliśmy, będąc każdego dnia albo w innej grupie, albo mając inne zadania.
Jac Jakubowski: Jak byśmy teraz tak zrobili na moment taką stop-klatkę i przyjrzeli sposobowi, o jakim mówisz. Widać w tym, że aranżacja, obecność, sztuka tworzenia sytuacji edukacyjnej, to wszystko było w zapleczu, a ty jako uczestnik prawie tego nie widziałeś, prawda? Na przykład użyłeś sformułowania „oni obserwowali”. Oni nie obserwowali, tylko oni was tam wszystkich zaprosili, uruchomili i stworzyli przestrzeń, w którą wy twórczo weszliście. W tym momencie wy naprawdę byliście… Mówię to z perspektywy zmiany społecznej, jak ją wywoływać. Nastąpiła zmiana w tobie głęboka, jednocześnie to była zmiana środowiskowa, bo tam było kilkadziesiąt osób. One wszystkie tego doświadczyły na różne sposoby i nagle poczuły, że mogą być podmiotami, autorami w pewnej otulinie obecności tych osób dorosłych. Te osoby nie narzucały tak, jak powiedziałeś, swojego pomysłu, tylko tworzyły przestrzeń. Ale ją tworzyły – przez obecność, przez jakieś techniki, działania, przez udrażnianie komunikacji empatycznej. A jednocześnie w tym było takie naprawdę towarzyszenie wam, a nie mówienie co macie zrobić.
Jarosław Kuba: Tak było. Tu jeszcze raz sobie pozwolę tak potwierdzić, czy nawet powiedzieć, że to był jeden z kilku najważniejszych, kluczowych elementów w moim życiu. Ponieważ po tej wizycie studyjnej czy tej wizycie treningowej, mój świat, który do tej pory był też pięknym światem dla mnie, wszedł na inny poziom myślenia, świadomości, refleksji i generalnie… po pierwsze utwierdziłem się, że to co do tej pory robiłem, czyli różnego rodzaju szereg przedsięwzięć dla swoich rówieśników czy łączące pokolenia, głównie w obszarze animacji, aktywizacji związanej w ówczesnych czasach z takim terminem profilaktyka środowiskowa I i II stopnia, ma sens. Krótko rzecz mówiąc, do korzeni, które gdzieś we mnie były tak, jak powiedziałem tutaj ze strony rodziny, dodałem tym wyjazdem skrzydeł, które… myślę tak, mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, ale też satysfakcją unoszą mnie do dnia dzisiejszego.
Jac Jakubowski: No dobrze, bo wtedy właśnie większość tych rzeczy odbywały się pod hasłem profilaktyki. Żeby nie odciągać ludzi od alkoholu, tylko żeby, też w całym kraju to robiliśmy, zapraszać do twórczych, podmiotowych działań. Ale później, jak skończyłeś szkołę, to w taki naturalny sposób Ela podjęła się zorganizowania jednego z takich skupisk Powszechnej Akademii Młodzieży i ty w to wszedłeś. Pamiętasz od czego się zaczęło albo jak to było wtedy?
Jarosław Kuba: Naturalnym środowiskiem wspierającym Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną, ponieważ PAM, z tego co pamiętam, w tej fazie początkowej był realizowany przez Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczne w całej Polsce. Poradnie były partnerem przedsięwzięcia, które było finansowane wtedy z Ministerstwa Pracy, gdzie świętej pamięci Jacek Kuroń był ministrem. Też miałem przyjemność go poznać i współpracować. Środowiskiem wspierającym Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną było Stowarzyszenie Ego w Ostrowcu Świętokrzyskim, założone przez wysokiej klasy pedagogów, psychologów, nauczycieli, trenerów o różnym stopniu specjalizacji. Też śmiem twierdzić, że kadra Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w tamtym czasie w Ostrowcu Świętokrzyskim była elitarną i naprawdę wyróżniającą się spośród wszystkich Poradni Psychologiczno-Pedagogicznych w Polsce, ponieważ zaproponowała do swojego funkcjonowania ustawowego, czyli diagnostyczno-terapeutycznego coś, co było na tamte czasy genialnym rozwiązaniem. Mianowicie organizację stowarzyszenia, które pozyskując środki na właśnie to co mieliśmy, czyli animację i aktywizację w obszarze profilaktyki, włączało dziesiątki, o ile nie setki młodych osób, które z jakichś powodów dysfunkcyjnych znalazły się w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej i były obiektem badań czy diagnostyki. Generalnie stowarzyszenie stworzyło takie warunki i otoczenie do tego, żeby ci młodzi ludzie mieli szansę funkcjonowania w środowisku rówieśniczym, bo bardzo często, z tego co pamiętam, wiele z tych osób miało problemy z odnalezieniem się po prostu w środowisku rówieśniczym, ze względu na swoje deficyty.
Jac Jakubowski: Mamy rozmowę o zmianie społecznej i tutaj trochę sam się pochwalę, ale jednocześnie opowiem. Mianowicie uruchomiłem w całej Polsce ruch pomocy psychologicznej. Ela Sołtys i te osoby, o których mówisz, brały udział w Szkołach Trenerów, w cyklach rozwojowych, które przechodziły bardzo podobne do aktualnej naszej, na przykład, akademii trenera, czyli przechodzili treningi interpersonalne, pracę nad sobą, a potem takie cykle, w jaki sposób pracować. I to były osoby, które można powiedzieć tak – zmiana społeczna zaczęła się od tego, że te osoby bardzo zainwestowały w siebie, w rozwój kompetencji, w umiejętności. W umiejętności właśnie towarzyszenia, wspierania, a nie dominowania. I potem właśnie myśmy sprzyjali temu, jako Polskie Towarzystwo Psychologiczne, żeby tworzyli własne organizacje. Ela Sołtys była jedną z najwybitniejszych absolwentek tego wszystkiego i stała się kreatorem, partnerem. Później miała własne szkoły trenerów, rozwijała się przepięknie i miała duży zasięg. Ale ta zmiana społeczna jaką właśnie teraz pięknie pokazujesz lokalnie, ona była też takim elementem ogólnopolskiego projektu, który zgodnie z taką myślą psychologiczną zaczynał się od rozwoju osobistych kompetencji. I zobacz, że u ciebie się to przeniosło. U ciebie też Ela czy inne osoby wyszukiwały takie osoby jak ty… no ty byłeś tam jedną z najwybitniejszych osób, ale wyszukiwały takie różne młode osoby, które miały jakiś zasób, którym się chciało i nagle dostawały narzędzia, przestrzeń do ręki i mogły to robić. No i potem wiem, że w Ostrowcu to wiele lat funkcjonowało jako… Tam co roku szły szkoły liderów. W ogóle było dość naturalne, że liderzy biorą udział we wszystkim, co się dzieje w mieście.
Jarosław Kuba: Znaczy fascynujące było to, że… Znaczy po pierwsze tak. Jakoś w 1993 zostałem prezesem Stowarzyszenia Ego, czyli mając tam 22 lata dowodziłem orkiestrą składającą się z wybitnych psychologów, pedagogów, trenerów, coachów. To było ogromne zaufanie ze strony Eli i jej współpracowników w Poradni, żeby takiego młodego chłopaka po prostu ustanowić prezesem. Było to wyzwanie dla mnie, ale takie, które jakby powodowało, że dodatkowa stymulacja we mnie gdzieś nastąpiła do robienia rzeczy, przedsięwzięć, wydarzeń jeszcze o bardziej profesjonalnych, oddziałowujących na szersze grona odbiorców. Bardzo mocno weszliśmy w środowisko nauczycielsko-pedagogiczne. Przypominam sobie, że byliśmy miastem, gdzie był testowany projekt profilaktyki środowiskowej „Odlot”. To był taki amerykański program, zresztą genialny, składający się z ćwiczeń, z zeszytów, z filmów, ale genialne diagnozujący poziom zagrożenia różnego rodzaju uzależnieniami wśród młodzieży. I my byliśmy liderami w Polsce, jeżeli chodzi o realizację tego projektu, czyli generalnie nawet już wyszliśmy poza Ostrowiec Świętokrzyski.
Jac Jakubowski: No i też realizowaliście, bo to dokładnie 1994/1995, już nie pamiętam dokładnie, no to właśnie tam dostaliście całą taką porcję wsparcia do tego programu Powszechnej Akademii… znaczy wtedy Programu Aktywizacji Młodzieży, która po programie przekształciła się w Powszechną Akademię Młodzieży, w której ty, jako już młody profesjonalista, zostałeś też w zarządzie chyba wiceprezesem, czy no w każdym razie byłeś też w zarządzie ogólnopolskiego przedsięwzięcia pod nazwą Powszechna Akademia Młodzieży.
Jarosław Kuba: Stowarzyszenie Ego przenikało się równoważnie z Powszechną Akademią Młodzieży, bo dużo inspiracji też czerpałem na naszych zjazdach, spotkaniach, warsztatach w Warszawie. Do dnia dzisiejszego i do końca życia będę pamiętał siedzibę Polskiego Towarzystwa Psychologicznego na Dunikowskiego 4, gdzie spędziłem tam nieprzebraną liczbę dni i nocy, ponieważ no można powiedzieć, że w pewnym momencie to był mój drugi dom albo nawet pierwszy, jednocześnie też trochę studiując w Warszawie, ale też realizując różnego rodzaju przedsięwzięcia w Warszawie. Pamiętam też takie zdarzenie, nie wiem czy Jac pamiętasz, bardzo ważne w mojej drodze rozwoju i też w zmianie. Kiedy była jesienna Szkoła Profilaktyki albo wiosenna Szkoła Profilaktyki, nie pamiętam w tej chwili, gdzie ktoś, kto miał prowadzić jeden z kilkudziesięciu warsztatów, po prostu z jakichś względów nie dotarł. I pamiętam wtedy naszą rozmowę: „Jarek słuchaj, poprowadzisz warsztaty dla osób z całej Polski, dla grupy kilkunastoosobowej”.
Jac Jakubowski: No pamiętam tę grozę, bo ja byłem pomysłodawcą i organizatorem tych właśnie spotkań i nagle mi tu ktoś nie przyjeżdża. I pamiętam takie ryzyko i zaufanie „przecież kurde, Jarek już to zrobi”.
Jarosław Kuba: No właśnie. Pamiętam, że Basia Chruślicka była na tych warsztatach moich z takich nazwisk, które później połączyły nas przez wiele, wiele lat.
Jacek Jakubowski: Obecnie superwizorka treningu.
Jarosław Kuba: Ja stanąłem chyba na wysokości zadania i generalnie to był też początek bardzo ważny dla mnie w kontekście nabywania umiejętności trenerskich i bycia trenerem dość szeroko rozumianych procesów związanych ze zmianą społeczną, też w kontekście profilaktyki, ale również w kontekście umiejętności formułowania celów na podstawie diagnozy, po to, żeby napisać dobre wnioski. Przypomnę, że to były lata 90, gdzie jeszcze nie myśleliśmy, nie marzyliśmy o Unii Europejskiej. I powiem tak, że stworzyłem dwa myślę wyśmienite duety trenerskie. Jeden to był z Elą Sołtys, gdzie dla Polskiej Fundacji Dzieci i Młodzieży przemierzyliśmy całą Polskę właśnie organizując różnego rodzaju warsztaty z umiejętności generalnie pisania wniosków. A drugi duet to już też komercyjny z Jolą Czernicką, z którą ładnych kilka lat przyszło nam też wędrować po całej Polsce, prowadzić różnego rodzaju warsztaty. I Jola była bardziej od tych kompetencji miękkich, a ja byłem bardziej od tych właśnie twardych. I wspominam ten czas jako genialny czas.
Jac Jakubowski: Jareczku, to są te piękne czasy twojego startu. Nie mamy czasu na opowieść o wszystkim czego dokonałeś. W międzyczasie zbudowałeś Park Jurajski i w ogóle całe wielkie przedsięwzięcie w Bałtowie. Chciałbym resztę czasu naszego poświęcić temu, bo w tym momencie od wielu lat kreujesz, wychodząc z profilaktyki, z jakiejś aktywizacji młodzieży, w tej chwili jesteś znany jako spec od przedsiębiorczości społecznej, od zmiany środowiskowej. Robisz innowacyjne projekty związane z integracją środowisk. Spróbuj coś o tym opowiedzieć, już z perspektywy raczej speca niż osobistej. Znaczy zawsze to jest osobiste, ale z perspektywy osoby, która wywołuje zmianę. W jaki sposób ty ją przeprowadzasz? Co jest dla ciebie najważniejsze? Od czego ona zależy?
Jarosław Kuba: Do 2002 roku byłem absolutnie związany ze Stowarzyszeniem Ego, z Ostrowcem Świętokrzyskim. Młodzieżowa Rada Miasta, jednolite strategie profilaktyczne, dziesiątki, o ile nie setki różnego rodzaju projektów. To było absolutne, że tak powiem, szaleństwo i w takim kontekście prorozwojowym, jeżeli chodzi o moją osobę i moją organizację niebywałe i faktycznie parę dni pewnie opowiadać o wszystkich wydarzeniach, przedsięwzięciach, które robiliśmy. Natomiast 2002 rok to następny przełom w moim życiu zawodowym, ale też trochę prywatnym. Ponieważ zostałem zaproszony do miejscowości Bałtów. To jest gminna wiejska na terenie powiatu Ostrowieckiego, w której nigdy nie byłem. Gmina, która była uznawana za najbiedniejszą, najmniej rozwiniętą, najbardziej zacofaną, mówiąc tak już kolokwialnie. Jakaś grupa mieszkańców tam w liczbie powiedzmy kilkudziesięciu osób postanowiło założyć stowarzyszenie. To stowarzyszenie nazwali najprościej jak można – Na Rzecz Rozwoju Gminy Bałtów „Bałt”. I potrzebowali wsparcia osób, które poruszały się w sektorze pozarządowym, no również albo głównie w umiejętności pozyskiwania środków. Tak się złożyło, że zarządzałem wtedy takim dużym projektem „Młodzież, Gmina, Rozwój”. Dziesięć miejscowości było do wybrania, żeby objąć patronatem tym projektem. No i okazało się, że rzutem na taśmę Bałtów został przeze mnie, że tak powiem zaproponowany do tego projektu i postawiłem pierwsze kroki w Bałtowie. To, co mnie zafascynowało, to to, że w otoczeniu biedy, ubóstwa cyfrowego, technologicznego, własnościowego, brak infrastruktury, 40% bezrobocia była garstka ludzi, a może tak naprawdę armia ludzi, która chciała uczestniczyć w zmianie. Chciała dokonać zmiany, chciała dla siebie, dla swoich sąsiadów, dla następnych pokoleń z miejscowości tam z gminy Bałtów zrobić miejscowość, która byłaby przyjazna, która byłaby cywilizacyjnie na przyzwoitym poziomie, łącząc jednocześnie „staroczesność” z nowoczesnością. I to, co było fascynujące, to to, że ci ludzie po prostu w to wierzyli. Ja się tam pojawiłem w lutym 2002 roku, a 1 września podjąłem pracę jako etatowy pracownik, pierwszy merytoryczny pracownik Stowarzyszenia „Bałt”. Z ogromnymi marzeniami, z ogromnymi wyzwaniami co do absolutnej zmiany jakości życia mieszkańców, polegających na budowaniu ich tożsamości z miejscem, w którym mieszkają, żyją, przeżywają troski i radości. I jednocześnie z nadaniem im takiego poczucia godności. Ja zostawiłem praktycznie wszystko co miałem, prowadziłem też działalność gospodarczą w Ostrowcu Świętokrzyskim, stowarzyszenie i przeniosłem się do Bałtowa, gdzie od 2002 roku do myślę 2010 żyliśmy cały czas w procesie zmiany. Ja generalnie wychodzę z założenia, że w czasach, w których żyjemy, które też świetnie opisywał Alvin Toffler w „Trzeciej Fali”, kompetencja podstawowa to jest umiejętność zarządzania zmianą. Ponieważ kiedyś pewnie było ze stu lat na sto lat, później z dekady na dekadę, a teraz tak naprawdę z roku na rok mamy taką dynamikę zmiany, jeżeli chodzi o świat, który nas otacza. Od strony obyczajowej, technologicznej, kulturowej, migracyjnej, a przede wszystkim, jeżeli chodzi o przepływ informacji, dostęp do informacji i możliwości komunikowania się za pośrednictwem tej komunikacji zapośredniczonej poszedł tak do przodu, że oczywiście on niesie z sobą wiele pozytywnych czynników, ale też niesie negatywne zjawiska. Stoję na stanowisku, że jednak te rozwiązania technologiczne i cywilizacyjne niestety rozbijają więzi społecznych, krótko mówiąc. Więc zacząłem w Bałtowie od idei partnerstwa trójsektorowego, czyli jakby budowanie narzędzia rozwojowego, rozwoju nazwijmy to lokalnej społeczności czy małej ojczyzny, poprzez stworzenie warunków do partnerstwa trójsektorowego, czyli samorządu, biznesu i organizacji pozarządowych. To zwieńczyłem w 2002/2003 roku utworzeniem partnerstwa Krzemienny Krąg, które do dnia dzisiejszego funkcjonuje, świetnie sobie radzi, jest mocnym graczem tutaj na terenie dwóch powiatów, dziesięciu gmin. W międzyczasie uruchamiając te wspomniane atrakcje turystyczne, ja byłem ich współautorem, z grupą współpracowaliśmy, pod przewodnictwem Piotra Lichoty, lokalnego przedsiębiorcy. Znaleźliśmy taki sposób, który dzisiaj jest jakby systemowym rozwiązaniem, mianowicie wspomniana przez ciebie przedsiębiorczość społeczna. Czyli krótko mówiąc poszukiwaliśmy takiego modelu funkcjonowania organizacji, która skutecznie oddziaływałaby na lokalną społeczność, w wymiarze społecznym i w wymiarze gospodarczym, odtwarzając koła gospodyń wiejskich, OSP, tworząc stowarzyszenia, ale też tworząc warunki do tego, aby ludzie się ekonomizowali albo w sposób komercyjny, albo jako przedsiębiorczość społeczna. 2004/2005 rok miałem przyjemność tworzyć, tutaj to faktycznie była moja robota, pierwsze w Polsce przedsiębiorstwa społeczne o charakterze spółki z ograniczoną odpowiedzialnością.
Jac Jakubowski: Coś, co jest nastawione na przychód, na zarabianie, na wynagrodzenia, w którym nie ma zysku. Znaczy zysk cały przekładany jest na rozwój. Nikt nie czerpie z tego zysku, natomiast osoby, które w tym pracują mogą zarabiać, prawda? I zaczęli zarabiać wszyscy mieszkańcy tak naprawdę i eksperci, i ci którzy się zaangażowali. To, co mogę powiedzieć, to to, że kiedyś powaliła mnie informacja, że to przedsiębiorstwo zaczęło odwiedzać pół miliona ludzi rocznie i przekroczyło Górę Świętej Anny, która w świętokrzyskim była najbardziej taka turystyczna, a tam po prostu waliły wycieczki, ludzie z dziećmi. Mam kupę znajomych, którzy się tam wybrali po prostu, w celach rekreacyjno-edukacyjnych, żeby pobyć, zobaczyć. To jest fascynujące, nastąpiła całkowita zmiana tej wsi, tego całego regionu.
Jarosław Kuba: Tylko drobna korekta – nie Górę Świętej Anny, tylko Góry Świętokrzyskie ze świętym krzyżem. Powiem tak – ja od samego początku, kiedy zacząłem zajmować się organizacjami pozarządowymi widziałem w organizacjach pozarządowych potencjał w postaci bycia pracodawcą. Czyli krótko rzecz mówiąc… To też Powszechna Akademia Młodzieży miała tutaj swój udział, ponieważ ja uczestniczyłem jako Stowarzyszenie Ego w projekcie Demnetu, to był taki projekt finansowany przez rząd Stanów Zjednoczonych „Academy for Education Development”, czyli Akademia na Rzecz Rozwoju Lokalnego, gdzie uczono nas pracy metodą projektów. I tam, będąc też w Stanach Zjednoczonych zobaczyłem, jak organizacje pozarządowe mogą budować swoją pozycję w kontekście bycia partnerem dla samorządu czy dla biznesu, prowadząc działalność gospodarczą i jakby w momencie, kiedy przetrawiłem to zrozumiałem, że szansą dla polskich organizacji pozarządowych jest to, aby dywersyfikowały swoje źródła dochodu. Nie tylko z darowizn, z projektów, ale z przychodów osiągniętych z wprowadzania towarów i usług na rynek. W Stowarzyszeniu Ego miało to taką formułę, jeszcze bym powiedział dosyć frywolną, jeszcze nie wykształconą, natomiast w Stowarzyszeniu Bałt, jak zacząłem pracę w 2002 roku, to od samego początku stawialiśmy na profesjonalizację stowarzyszenia poprzez zatrudnianie ludzi albo już kompetentnych, albo takich których włączyliśmy w cały proces jakby edukacji, rozwoju, kształcenia treningu. Po to, żeby zdobywali różnego rodzaju umiejętności, kompetencje, wiedzę i wykorzystywali to na początku…
Jac Jakubowski: Jareczku, i tutaj, ponieważ niedługo będziemy kończyć, mam takie wrażenie, że dotykamy sedna sprawy. To znaczy, w twojej osobie dla mnie łączy się coś takiego, jak bardzo spora praca taka nad sobą, uczestniczenie w sytuacji edukacyjnej i potem umiejętność jej tworzenia, że ty też tworzyłeś. Jak mówisz edukacja i tak dalej, to to cały czas były nie instruktaże, jak robić, tylko treningi, warsztaty, na których ludzie się uczyli, na których eksperymentowali, na których się przyglądali, ale było to ściśle połączone później z taką aktywnością społeczną i finansową. Ci ludzie dzięki temu zarabiali, dzięki temu się realizowali, organizowali środowiskowo i powstał nieprawdopodobny konglomerat można powiedzieć… trudno powiedzieć czy to jest rozwój społeczny, czy rozwój gospodarczy, kulturowy – każdy, prawda? Nastąpiło w małej miejscowości, która jak mówisz na samym początku powiedziano była najbiedniejsza, zapomniana no i w ogóle to co miała, to było ładne, tak? Bezrobocie i tak dalej. Tam po prostu jest w tej chwili jedno z centrów świata. Jest wielkie przedsięwzięcie. Myślę, że jeszcze wrócimy do naszych rozmów, ponieważ mam też… to już tylko dla naszych słuchaczy, chcę powiedzieć, że ty kreujesz dalej takie przedsięwzięcia i jesteś twórcą, w tej chwili, czego?
Jarosław Kuba: Ja powiem tak, że Bałtów z mojego punktu widzenia, dla mnie wyczerpał pokłady pewnej inspiracji, bo jest on już samograjem. I faktycznie dokonuje się tutaj rozwój społeczno-gospodarczy, bym chciał, żeby on był zrównoważony. W różnych okresach czasami są dominanty społeczne, czasami to są dominanty gospodarcze. Natomiast przede mną chyba przedostatnie wyzwanie w życiu, bo zostawiam sobie jakiś tam margines. Mianowicie na terenie gminy Bałtów dokonałem pewnego wyboru miejscowości, w której nic nie ma. Czyli zlikwidowana została szkoła, nie było żadnego placu zabaw, żadnej przestrzeni publicznej, nawet sklepu chyba w tej chwili nie ma. I wybrałem tę miejscowość w celu zorganizowania tam wioski tematycznej, czyli wioski, która miałaby pewną myśl przewodnią, gdzie mieszkańcy współuczestniczyliby w kreowaniu zarówno tym społecznym, jak i tym gospodarczym tej wioski, stwarzając sobie lepsze jakościowo warunki do życia. Tematem wioski jest pszczelarstwo, więc jest to wioska pszczelarska. Tak się składa, że tu podmioty współpracujące ze mną czy tymi, którymi zarządzam, kupiły taki obiekt dawnej szkoły. Trochę ziemi zostało scalonych i na tym terenie tworzymy dwa obiekty budowlane. Będzie to inkubator pszczelarski. Drugi będzie regionalne centrum produktu lokalnego, ponieważ pracujemy już drugi rok nad wprowadzeniem do życia marki lokalnej pod Krzemiennym Kręgiem, czyli czegoś, co ma nas wyróżniać, ma być powodem do dumy, co będzie, że tak powiem, zpieniężane. No i przepiękny mam nadzieję na półtora hektara ogród, miododajny, pyłochłonny, wraz z terenami przynależnymi pod pasiekę, gdzie już mamy w tej chwili dwadzieścia rodzin pszczelich. I to jest Bałtów. Natomiast wracam do początku swojej aktywności, kiedy to byliśmy młodymi ludźmi, pełnymi wiary, energii, nadziei. Chciało nam się chcieć, działać, zmieniać świat. Na terenie Ostrowca Świętokrzyskiego prowadzimy w tej chwili Centrum Wolontariatu. Jesteśmy jakby liderem takiego partnerstwa między Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej, a Miejskim Centrum Kultury. Tworzymy w tej chwili centrum społecznościowe. Mamy budynek 300 m² powierzchni, który wymaga absolutnie generalnego remontu, bo jest to po dawnej wymiennikowni. Chcemy tam stworzyć miejsce dla wolontariuszy, dla seniorów, dla rodzin z wyzwaniami, dla osób z niepełnosprawnościami, ale w duchu lat 90, czyli oparty o bardzo wysoki poziom samoorganizacji. Już, że tak powiem, jest kilka różnych grup, które chcą nam pomagać modernizować, remontować, przebudowywać, właśnie z takich grup samopomocowych, z którymi pracujemy, ale chcemy na tym osiedlu… To jest osiedle pohutnicze, na którym ja się wychowywałem zresztą, przez lata swoje od 6 roku życia do 18-20, aczkolwiek cały czas tam mieszkam na tym osiedlu, troszkę w innym miejscu, niż wcześniej. Ale chodzi o to, żeby to było miejsce, gdzie my jako ci innowatorzy zmiany społecznej, stworzymy pewną przestrzeń psychofizyczną dla ludzi, którzy chcą się w jakiś sposób spełniać, realizować, spotykać, rozmawiać, zmieniać świat swój, wokół siebie i dla innych. Więc mam nadzieję, że uda nam się to zrobić. Jedna kwestia to są oczywiście kwestie techniczne, budowlane, remontowe, które wymagają nam kilkaset tysięcy nakładu. A druga kwestia, chyba trudniejsza – wyzwolić w ludziach energię, sprawczość, żeby oni uwierzyli, że mogą sami robić małe/wielkie rzeczy, ale głównie chodzi o to, żeby po prostu się spotykać. Mamy już różnego rodzaju teraz system wędrowny po osiedlu, a to questingi robimy, a to mamy cykl spotkań „Książka jak Witamina”, a to mamy spotkania z taką grupą, którą tworzymy. „Ogrodniczki” się nazywają kobiety, które uczestniczą w różnego rodzaju warsztatach.
Jac Jakubowski: Ja liczę Jareczku, że teraz, bo wchodzisz w skład, jesteś współtwórcą odnawiania, reaktywacji Powszechnej Akademii Młodzieży. Jestem już pewien, mamy wstępne rozmowy, że to będzie mekka i będą tam przyjeżdżać różni ludzie po pierwsze zobaczyć jak to się robi, a po drugie masz zaplecze w cudownych specjalistach i trenerach z całej Polski, którzy mogą ci pomóc w tej aktywizacji, w tym robieniu. Ciary po plecach mi chodzą, jak cię słucham…
Jarosław Kuba: Mogę powiedzieć, że po naszym ostatnim spotkaniu na zoomie w zeszłym tygodniu, wykonałem telefon do Wacka Idziaka, który jest w tej bandzie naszej i wracamy do tematu Ludoteki, czyli działań takich animujących, aktywizujących na osiedlu Ogrody, przy wykorzystaniu metodologii jaką jest właśnie Ludoteka, czyli taka edukacja, rozwój przez zabawę. Będziemy zresztą się z nim łączyli i będziemy rozmawiali.
Jac Jakubowski: Cudownie. To był podcast Grupy TROP. Rozmawiał Jacek Jakubowski, superwizor Grupy TROP, z Jarkiem Kubą, absolwentem PAMu, trenerem, animatorem społecznym i osobą, która dokonuje wielkich zmian. Już dokonała. Jestem radosny i dumny z tego, że mogłem kiedyś z tobą działać i teraz też współdziałać i jeszcze od ciebie uczyć, i razem coś robić. Pozdrawiam serdecznie
Jarosław Kuba: Ja również, pozdrowionka.
0 komentarzy