Spotykamy się z klientem, który deklaruje, że chce stać się lepszy. Tylko co to w praktyce oznacza? Walkę z wadami? Rozwijanie mocnych stron? Osiąganie lepszych rezultatów w określonych obszarach? Poprawę samopoczucia, zadowolenia z siebie?
Klienci w coachingu skupiają się na ogół na jednym z tych celów. Każdy z nich prowadzi nas inną drogą i skutkuje innymi psychologicznymi rezultatami. Inne skutki wywołuje dążność do eliminacji jakiejś cechy, a inne – kreatywne skoncentrowanie się na możliwych, lecz dotychczas niespotykanych metodach osiągnięcia danego rezultatu.
Pewna osoba pokazała mi swój kajet. Miała w nim wypisane cele na dzień, miesiąc, rok i całe życie. Codziennie weryfikowała ich osiąganie. Od lat. Jeśli jednego dnia sobie pofolgowała, zwiększała wysiłki następnego, niejako za karę. Nie lubiła siebie w dzieciństwie: wrażliwej, płochliwej dziewczynki. Nie lubiła siebie w wieku nastoletnim: zbuntowanej gotyckiej dziwaczki, tępionej przez nauczycieli. Teraz już się tym nie martwi: polubienie siebie nie jest jej celem zapisanym w kajecie. Pnie się powoli po szczeblach kariery, ma niezłe ciało, bo ćwiczy. Nie jest zbyt zainteresowana innymi ludźmi. Może jest nieco krytyczna, ale uprzejma. Emanuje od niej dystans, jakaś nieufność. Co zrobi, kiedy nagle znajdzie się w nieznanym świecie, co przecież jest zupełnie możliwe? Wszyscy z czasem znajdziemy się w jakimś nieznanym świecie.
Dążenie do eliminacji usztywnia. Związane jest to z faktem, że prawie każde zachowanie czemuś służy, przynosi danej osobie określone korzyści, zaspakaja jakieś potrzeby. Kiedy je wyrugujemy, to będzie ona musiała nauczyć się inaczej zadbać o siebie w „osieroconym obszarze”.
Pewna osoba, bujna i bałaganiarska, pragnęła, na skutek niepowodzeń w roli menedżera, być bardziej uporządkowaną. Zauważyła jednak, że oddanie się w pacht planerowi a’la Moleskino pozbawia ją kreatywności. Czuje się „nie sobą”, wcale nie lubi takiej uporządkowanej własnej wersji. Proces twórczy karmi się bowiem różnorodnością aktywności, a przede wszystkim niedokończonymi zadaniami. Kto czyta dziesięć książek na raz, żadnej nie kończąc, nie musi być złym czytelnikiem. W pewnym sensie tworzy własną literaturę tak, jak DJ kreuje własną muzykę z cudzych kawałków. Uporządkowanie pozbawia często procesu twórczego tej pożywki. Jak teraz ta, z natury kreatywna, osoba może inaczej zaspokajać swe potrzeby twórcze? Czy w ostatecznym rozrachunku oceni zmianę jako opłacalną? Jak na razie wie jedno: aby utrzymać to uporządkowanie, musi wkładać w organizację dnia coraz więcej wysiłku i energii, musi usztywnić się, zdyscyplinować. Być może takie doświadczenie panowania nad własnym żywiołem jest jej potrzebne i doda mocy, ale również pozwoli zrozumieć na głębokim poziomie, do czego służy jej bałagan.
Człowiek, jego cechy i zwyczaje stanowią synergiczną całość. Mówiąc metaforycznie – elastyczną trójwymiarową sieć. Jej nici to często wykorzystywane sposoby zachowania, a ich przecięcia, węzły, określają nasze cechy: te, które uważamy za wady i te, które uważamy za zalety. Z niektórych węzłów wychodzi szczególnie wiele powiązań. To cechy kluczowe. Inne mają niewiele powiązań – to nawyki peryferyjne, o stosunkowo małej mocy regulacyjnej. Jeśli idzie o te drobne wady i narowy, to możliwe jest wyeliminowanie ich bez robienia rewolucji w duszy. Jednak, jeśli idzie o cechy i skrypty zachowań stanowiące rdzeń osobowości, silnie powiązane z wieloma innymi cechami, to nie można ich zmienić, nie zmieniając ogólnego sposobu funkcjonowania osoby.
Zazwyczaj więc jako coachowie pracujemy z osobą jako synergiczną całością. Słowo „synergia” zostało trochę wytarte, jednak mówi o istocie związku pomiędzy ważnymi aspektami tego świata. Świat, człowiek, to nie suma elementów, ale relacja między nimi. Stanowimy całość wystarczająco harmonijną, abyśmy mogli skutecznie działać. Całość jednoczącą to, co uważamy za wady i zalety, za silne i słabe strony. W kontekście całości działania osoby, wada okazać się może potrzebnym ogniwem.
Osoba kreatywna, lecz niezbyt angażująca się w pracę, łatwo nudząca się, może dążyć do szybkiego kończenia zadań i dzięki temu nauczyć się sprawnego podejmowania decyzji. Gdyby była bardziej zdeterminowana i „długodystansowa”, jeszcze przez wiele miesięcy usprawniałaby pierwotny plan.
Osoba empatyczna, a jednocześnie bardzo nastawiona na osiąganie sukcesu, może nauczyć się „zdrowego egoizmu”, czasowego pomijania potrzeb innych osób, aby zrealizować własne cele. To wygląda jak samolubstwo, ale dzięki tej zadaniowej determinacji może ona dopracować się dojrzałej empatii, która oznacza zdolność wejścia w buty drugiej osoby, współodczuwania, przy jednoczesnej świadomości, że nie są to jej emocje i jej buty.
Jak zatem pracować ze zmianą?
- Działać na rzecz wysokiej samoakceptacji oraz adekwatnej samooceny;
- Budować akceptującą relację, pozwolić klientowi błądzić i redefiniować swoje cele, zmieniać kontrakt;
- Nie popychać do zmiany ani nie brać odpowiedzialności za powstrzymywanie się przez klienta od decyzji. Zadawać pytanie: Co stracisz, jeśli osiągniesz to, co zamierzasz?
- Widzieć osobę jako całość, jako uczucia, myślenie i działanie (model MUD);
- Pokazywać siebie samego razem z wadami, znać granice swoich możliwości;
- Pracować na mocnych stronach klienta, pytać go o sukcesy, o cechy sprzyjające realnym dokonaniom, zachęcać go, aby pozyskiwał tego typu informacje z otoczenia.
Dorota Szczepan-Jakubowska
0 komentarzy