Kilka słów o motywacji od prof. Andrzeja Jacka Bliklego.
Będąc prezesem cukierni Blikle w latach 1990-2011, zawsze miałem poczucie, że pragnienie rozwoju nierozerwalnie łączy się z sytuacją zagrożenia. Inwestycje wymagały ryzyka, im większy rozmach, tym większe widmo upadku. Dlatego moja motywacja rozwojowa często wiązała się z chęcią uniknięcia czegoś (czyli tzw. motywacja OD). Prowadząc działalność gospodarczą, trzeba podejmować kluczowe decyzje w kontekście niepełnej informacji, a to wywołuje uczucie zagrożenia. Tak było, kiedy w styczniu 1990 roku przejąłem firmę, a w lutym poszedłem na otwarcie salonu Diora na Nowym Świecie. Popatrzyłem na te lustra, kryształy, a potem wróciłem do tej swojej cukierni i wystroju rodem z PRL-u i postanowiłem zrobić remont. Zacząłem starać się o kredyt z Polsko-Amerykańskiego Funduszu Rozwoju. Szybko dostałem pozytywną decyzję, zaplanowałem więc urlopy, zamówiłem maszyny, poniosłem koszty, a przy podpisaniu umowy okazało się, że warunki są nie do przyjęcia i nie mogę tego podpisać. Wtedy zawalił mi się świat pod nogami. Z ratunkiem przyszedł znajomy, który udzielił mi pożyczki. Jego pracownik stawił się u mnie z reklamówką wypchaną banknotami, dziś po przeliczeniu wartymi kilkaset tysięcy.
– Mam wziąć w gotówce? – zdziwiłem się.
– A jak inaczej?
– Myślałem, że pójdziemy do banku. Trzeba by przeliczyć i pokwitować
– A po co liczyć i kwitować? – zdziwił się tamten. – My Panu wierzymy, a jak się nie będzie zgadzało, to dopłacimy.
Takich sytuacji, kiedy wydawało mi się, że to koniec świata, mam w pamięci wiele.
Jednak równolegle do motywacji „ucieczkowej”, silnie działała motywacja pragnienia. Dawało mi ją poczucie postępu. Zaczęliśmy od jednej cukierni i pracowni o powierzchni 100 metrów kwadratowych, a po 21 latach mieliśmy aż 15 cukierni, w tym 3 restauracje, w każdej cukierni kąciki kawiarniane, sklepy delikatesowe, 8 cukierni we franczyzie poza Warszawą. Zespół z 42 pracowników rozrósł się do 250, a pracownia ze 100 metrów poszerzyła się do 1500 metrów kwadrantowych z najnowocześniejszymi maszynami i technologiami spełniającymi unijne dyrektywy. Pomimo trudności szliśmy do przodu, a w ostatnim dziesięcioleciu mój zespół był tak sprawczy i samodzielny, że mogłem spokojnie jechać na urlop, niczym się nie martwiąc. Myślę, że w życiu przedsiębiorcy obie te motywacje działają równolegle – ważne jednak, aby poza stawaniem czoła trudnościom, było też pole na marzenia. Wtedy jest energia do rozwoju.
0 komentarzy